Chcę się wyprowadzić. Najpierw przydałaby się praca, ale zrobię dokładny rekonesans w tygodniu po świętach zasypując moim cv każde możliwe (i niemożliwe) miejsce. A co mi tam? Stać mnie (jeszcze), kurwa!
Głowa mnie boli jak jasna cholera, kawa pomogła tylko na moment. Czas na jakieś inne środki zaradcze.
Mam już prezenty dla wszystkich liczących się osób, nawet dla doprowadzającego mnie do furii brat.
A niech ma. Co do aspektów finansowych wypowiadałem się już wyżej.
Poza tym, część prezentów zrobiłem własnoręcznie.
Bawię się w rękodzieło niby, z różnym skutkiem.
Nikt pewnie by nie kupił, no ale jeszcze się odkuję.
Mam nadzieję.
Pierwszy raz od dawna byłem robić zdjcia tak zwyczajnie dla siebie.
Powinienem częściej.
Tak samo jak powinienem pisać pracę licencjacką i uczyć się do egzaminów na styczeń.
Spoko, damy radę.
Chociaż znowu będę sobie złorzeczył, że zostawiam wszystko na ostatnią chwilę i tak dalej.
Jednak skoro jak dotąd działało, to zawsze nasza wygodna natura bierze górę, ufając, że skoro przeważnie się udaje odrobić dwa tygodnie w kilka godzin, to czemu nie tym razem..?
I takie tam.
Nie zanudzam, pa.
Nie przejedzcie się.