photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 STYCZNIA 2015

2.

Spełniam obietnicę. A więc kim jestem i co tutaj robię?

Tak, jestem kolejną nastalotką z zaburzoną osobowością, która pomimo, iż każdy mówi jej, że wygląda jak kościotrup chciałaby schudnąć.  Nic nowego. W końcu moda na bycie FIT i wystające kości nadal trwa. Jak zaczęło się u mnie? 

Od urodzenia byłam szczupła, na pewno szczuplejsza od moich rówieśniczek, ale nie była to kwestia ćwiczeń ani drastycznych diet. No bo jak 6 letnie dziecko może ograniczyć jedzenie. Jadłam wszystko i nie przejmowałam się kaloriami: ziemniaki, biały chleb, i baaardzo dużo słodyczy. Mimo to waga stała w miejscu i z czasem (ok.12 roku życia) zaczęły przeszkadzać mi moje wystające kości. 

Wszystko zmieniło się ok. 2 lat temu. Pomimo, iż nadal byłam lżejsza od moich równieśniczek ludzie zaczeli mówić, że lepiej wyglądam, już nie jestem blada jak ściana i troszkę się "zaokrągliłam". Wskazywała na to także waga, która wzrosła o 5 kg. I wtedy się zaczęło. Nagle zaczęłam widzeć w lustrze zwisający brzuch i stykające się ze sobą uda. Obsesyjnie mierzyłam swoje wyimiary licząc na to, że któregoś dnia tak po prostu ukażą przynajmniej centymetr mniej. A zaznaczam, nie byłam wtedy gruba. Nadal pozostawałam jedną z najchudszych dziewczyn w klasie. Jednak moja psychika mówiła mi coś zupełnie innego. Zaczęłam ćwiczyć. Najpierw proste 15 minutowe ćwiczenia, później trwające 30 minut. Dotarłam do momentu, kiedy ćwiczenia stały się moją obsesją. Potrafiłam ćwiczyć 4-5 h dziennie. Nie wiem jak dawałam radę pogodzić to ze szkołą, która była dla mnie także bardzo ważna i robiłam wszystko żeby jej nie zawalić. W tamtym czasie, pomimo ćwiczeń, normalnie jadłam. Śniadanie, drugie śniadanie (na które zdarzały się często słodkie bułki), obiad, kolacja, a w między czasie jakaś przekąska. Schudłam. Ok. 3 kg. Byłam szczęśliwa. Rodzice zaczęli się martwić, chociaż początkowo niczego nie zauważyli. Ćwiczyłam po kryjomu. Ale nadal to robiłam. Za każdym razek, kiedy ktośpowiedział mi, że zeszczuplałam cieszyłam się jak głupia.

Przestałam regularnie ćwiczyć.

A potem nagle wróciły 2 kg. I wszystko zaczęło się od nowa. Do ćwiczeń doszło jeszcze ograniczenie jedzenia. Jednak nie wychodziło mi to, ponieważ im bardziej je ograniczałam tym więcej o nim myślałam i więcej jadłam. Ten stan trwa do dziś. Przeważnie rano nie jem śniadania a jak już zjem to kilka łyżek płatków namoczonych w mleku. Idę do szkoły- nic nie jem. Wracam. Obiad- jeżeli ktoś jest w domu. Jeżeli nie ma nikogo to staram się nie jeść. Niestety później przychodzi moment, kiedy jestem tak głodna, że zjadam wszystko po kolei do tego stopnia, że później nie mogę się ruszyć. Zaznaczam, że nie wymiotuję. Nie mam bulimi.

Znowu ćwiczę. Robię 30 dniowe wyzwanie z Mel B + Tiffany. Schudłam.  Znowu. Kiedy wchodzę na wagę najpierw ogarnia mnie szczęście. Ale później zdaje sobie sprawę, że to co widzę nie jest normalne, a właściwie przerażające.

Mimo to nie potrafię zapanować nad tym, że nadal widzę swój "za duży" brzuch, uda i łydki. 

Blog?

Po co?

Nie wiem. Myślę, że to będzie zależało od dnia. Jeżeli będzie to dzień NORMALNEJ MNIE, to po prostu będę w nim bez wyrzutów sumienia pisać co zjadłam i ile ćwiczyłam.

Jeżeli będzie to dzień CHOREJ MNIE to będę użalała się, że jestem grubą śwnią, która nie umie zapanować nad napadami głodu. 

To by było na tyle. 

!SIŁY, MOCY, WYTRWAŁOŚCI!

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika bookandskinny.