To, co teraz czuję, trudno jest ująć w słowa. Może dlatego, że szczęście jest bardziej odczuwalne niż opisalne. Mój świat nabrał barw, dźwięki stały się melodią, a powietrze - lekkie jak piórko. Jestem Kasia i jestem najszczęśliwszą osobą we wszechświecie. Wszystko dzięki jednemu człowiekowi - Radkowi, mojemu mężowi, mojej miłości, mojej drugiej połówce.
Dziś obchodzimy nasze pierwsze wspólne walentynki jako małżeństwo. Nigdy nie myślałam, że ten dzień może być tak wyjątkowy. Wcześniej widziałam go jako święto pełne czerwonych serc i bombonierek, trochę przesłodzone, trochę komercyjne. Ale teraz... teraz każda sekunda ma smak czekolady rozpuszczającej się na języku, każda chwila lśni jak promienie słońca odbijające się w śniegu. Moje życie zmieniło się nie do poznania, odkąd Radek pojawił się w moim świecie.
Obudziłam się rano i pierwsze, co zobaczyłam, to jego twarz. Spał jeszcze, a jego oddech był spokojny i równomierny. Ciepło jego ciała otulało mnie niczym najdelikatniejszy koc. Mogłam leżeć tak bez końca, patrząc na niego, na każdy detal jego twarzy, na to, jak poruszają się jego powieki, jak lekko drga kącik jego ust. W takich chwilach czuję, że nie istnieje nic poza nami. Czas przestaje płynąć, a ja delektuję się każdą sekundą.
W końcu otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmiechem, który sprawia, że moje serce niemal eksploduje z radości.
- Dzień dobry, moja najdroższa - powiedział, a ja rozpłynęłam się jak masło na ciepłym chlebie. To nie było zwykłe "dzień dobry", to było wyznanie miłości, czułe i pełne oddania.
Przez cały dzień czułam się jak w bajce. Radek przygotował dla mnie śniadanie - naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. Nigdy nie smakowały mi lepiej. Nie chodziło tylko o smak, ale o to, że zrobił je dla mnie, że myślał o tym, co lubię, że włożył w to serce. Patrzyłam na niego, jak krząta się w kuchni, w swoim szarym swetrze, z lekko potarganymi włosami, i myślałam, że nie ma na świecie nikogo wspanialszego.
Spacerowaliśmy po parku, trzymając się za ręce. Zima w tym roku była łagodna, a śnieg błyszczał w słońcu jak diamenty. Wdychałam chłodne powietrze i czułam, że ono smakuje inaczej, bardziej rześko, bardziej żywo. Wszystko było piękne - nagie gałęzie drzew pokryte białym puchem, ślady ptaków na śniegu, delikatne promienie słońca, które przebijały się przez chmury. Ale nic nie było piękniejsze niż on. Mój Radek. Mój cud. Mój wszechświat.
Każdy moment tego dnia był celebracją naszej miłości. Kiedy wróciliśmy do domu, czekała na mnie niespodzianka - kolacja przy świecach, nastrojowa muzyka, a w jego oczach to coś, co mówiło mi więcej niż tysiąc słów. W jego oczach widziałam całe nasze życie - wspólne poranki, śmiech, ciepło, podróże, czułe spojrzenia, starość spędzoną razem. Byłam pewna, że właśnie tak wygląda szczęście - nie w wielkich gestach, ale w drobnych chwilach, które składają się w całość jak kawałki układanki.
Kiedy zasypiałam tego wieczoru w jego ramionach, miałam wrażenie, że unoszę się w powietrzu. Miłość to nie tylko uczucie. Miłość to stan istnienia. A ja istnieję, wypełniona po brzegi miłością do Radka. To najlepsze, co mogło mi się przydarzyć.
Tylko obserwowani przez użytkownika bolimnieniebo
mogą komentować na tym fotoblogu.
4 dni temu
4 dni temu
4 dni temu
4 dni temu
4 dni temu
4 dni temu
5 dni temu
5 dni temu
Wszystkie wpisy