Własny kąt ostry
Czernieją moje myśli, skazane
na dożywocie.
Łasi się Twoja dłoń, wyłuskana z dotyku.
Wznoszę w sobie barykady
człowieczeństwa - jestem prorokiem
na niewłaściwej ziemi.
Przykrywam się Tobą
niby znoszonym snem, niby pokutą,
której trudno zadośćuczynić.
Gaśnie we mnie
ostatni haust pragnienia -
dość pokaźnego, żeby nakarmić
chwile bez wstępu
i zakończenia.
Bolą mnie Twoje łzy.
Doskwiera miłość, o którą nie prosiłam.
Składam skrzydła
do modlitwy, czuję w sobie
urodzaj przyszłych dni.
Skamieniałe jutro, spowszedniałe
niby bolączka, jest najwyżej
złudzeniem, w jakie najprościej
uwierzyć.
Śnię w oddaleniu,
w bezkształtnej nocy, starając się
nadrobić wolność,
odzyskać życie.
Odkrywam w Tobie schronienie
dla lęku. Jestem tą samą łzą,
która wyznaczyła drogę powrotną.
Co z czułości,
skoro wykradłam znajomej konstelacji
najlepszą z gwiazd?
Przełykam milczenie, otulam się
niebem - ziemia nie prosi,
abym na nowo odnalazła własny kąt
ostry, krzywe zwierciadło.
Tylko obserwowani przez użytkownika bolimnieniebo
mogą komentować na tym fotoblogu.
2 MARCA 2025
2 MARCA 2025
2 MARCA 2025
2 MARCA 2025
2 MARCA 2025
2 MARCA 2025
1 MARCA 2025
1 MARCA 2025
Wszystkie wpisy