Wczorajszy mecz rozegrany w Borowej Wsi z dziewczynami,
które są, szczerze mówiąc, tak dareemne, że my - trenujące
razem raz w tygodniu kadetki nieznanej drużyny MUKS
Michałkowice jesteśmy wręcz mistrzyniami. Pierwszy mecz z
nimi wygrałyśmy bez najmniejszego kłopotu 3:0, a wczorajszy
rewanżowy ? 3:0 w plecy. Taak, kurwa... w plecy.
Może to wina ciągle zatrzymującego się po punkty kierowcy ?
Może naszej zbyt wygórowanej pewności siebie ? Albo z powodu
braku rozgrzewki ? No ewentualnie naszego podejścia do tego
meczu ? Umiejętności mamy wystarczające, żeby wygrać z Borową,
temu nie mogę zaprzeczyć.
Just believe in yourself.
Niby mówi się trudno, ale tej porażki nie
potrafię przeboleć. Jakim cudem myśmy to wdupiły ? Mecz za trzy puknty,
które są nam rzeczywiście potrzebne. Nie ruszałam się kompletnie,
stałam w miejscu jak kołek. Lecąca piłka nie wywierała na mnie żadnego
wrażenia, a najście do ataku było dla mnie po prostu kolejnym odbiciem
piłki na drugą stronę. Jest mi głupio, wręcz wstyd. Wiem, że zawaliłam,
że potrafię zrobić to lepiej. Nie mam pojęcia co mi się wczoraj stało,
nie ogarniałam kompletnie niczego.
Nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli.