Szczerze mówiąc mam dość dzisiejszego dnia, dzisiejszych "przygód". Nic, kompletnie nic nie wychodzi.
Myślę tak - mówię inaczej, robie tak - wychodzi inaczej... Generalnie rzecz biorąc dzisiaj nie spotkało mnie
nic szczególnie zachwycającego. Na treningu daremnie, w szkole okropnie, na meczu do dupy.
Miło tak czasem dowiedzieć się jakiejś prawdy, kiedy zaledwie kilka dni temu słuchało się, jak się okazało,
samych kłamstw. W jej cieniu wszystko zmienia swój dotychczasowy bieg - poglądy, nastawienie, własne zdanie.
Jak się okazało moje zmartwienia nie były niczego warte, a powód, dla którego wylewałam łzy jest zwykłym zerem.
Zastanawiam się jaki jest sens ciągnięcia czegoś, co nie przynosi rezultatów. Logicznie rzecz biorąc nie ma go.
Mowa oczywiście o siatkówce. Aktualnie mogę stwierdzić, że się poddałam. Nie chciałam, ale stało się.
Rozmyślam również nad tym, co powinnam w sobie zmienić... Nastawienie ? Motywację ? Samoopinię ?
Póki co mam potężny mętlik w głowie, muszę sobie wszystko poukładać.