"Witaj! Jaki masz dziś dzień?" -tymi słowami zaczął się mój wczorajszy dzień.
Odpowiedź: "Dobry" - a chcesz, aby był lepszy? Aby dni stały się lepsze?
Chowałam się niczym żółw do skorupy, gdy nad sobą widziałam czarne chmury.
Dostając się do środka pola pełnego kłosów, spytałam co ja tu robię? Czym prędzej muszę uciekac. i siła kierowała mnie przed siebie.
Przedostałam się na granicę szczęścia/nieszczęścia. Przede mną szczęście. Za mną nieszczęście. Przede mną powietrze. Za mną jego brak.
I wszyscy skakali. Spytałam: "Pora zbiorów?". Ale ja nie chce. I nie musiałam. Stojąc przy granicy, miałam wybór. Wybrałam spoczynek, bo to nie był mój czas. Czułam jednak ogromny ból. Będąc na granicy, nie jest się ani przed, ani za. Za mną smutek, fałszywa radośc. Przede mną życie, miejsce bezpieczne. Kiedy kłosy były na swych miejscach, a było ich dużo, należało się ich pozbyc. Wtedy jeden za drugim unoszony nieszczęściem, zmierzał w stronę granicy. Chowałam się niczym żółw do skorupy, gdy nad sobą widziałam czarne chmury. Twarde chmury. Chmury ludzkie.
Zejście kończyło się upadkiem, ale zwykle za granicą, budziła się radośc.
Podpis Łukasza Ceglińskiego + siniaki.
---
Chwała Panu. i dziękuję.