Udało się!
Wlazłam na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem no i oczywiście szczęśliwie z niej też zeszłam.
Polecam obejrzeć całą galerię zdjęć z wyprawy. Upamiętniłam m. in. najciekawsze miejsca jak i te najpiękniejsze.
Kiedyś jak myślałam o tym szlaku to mnie stresowała ekspozycja i drobne elementy lekkiej wspinaczki (to za duże słowo). W tym roku po prostu chciałam się tam przespacerować. Bez przymusu, bez spiny ile dam radę tyle podejdę. Tak też się stało. Ekspozycja faktycznie była duża w niektórych miejscach, były osoby które zawracały ale okazuje się, że mnie nie rusza już taki teren. Z wejściem nie miałam kłopotów. Szlak fajny ciekawy, w wielu miejscach trzeba było używać rąk i nóg. Dla mnie ten szlak był super do wejścia. Kłopot miałam przy zejściu na ostatnich patrząc od dołu, a od góry przy pierwszych klamrach. Może dlatego, że mam krótkie nóżki. :) Później pomału, ostrożnie tyłem po skałkach na dół. Nie spieszyłam się, robiłyśmy przerwy, nie zabrakło gotowania kawy i odgrzewania jedzenia, które w takich warunkach i widokach smakuje rewelacyjnie. Przełęczy pod Chłopkiem nie polecam osobom początkującym w skalistym terenie. Szlak zdecydowanie dla osób średniozaawansowanych, oswojonych z ekspozycją. Co mnie trochę rozbawiło - To owiane sławą i legendami miejsce z klamrą, Morskim Okiem i lufą. Miejsce w którym rzekomo trzeba przytulić się do skały i stawiać kroki bokiem. Przesadzone i koloryzowane podobnie jak straszny krok nad przepaścią na Granatach. :)))) Choć przyznaję przepaść jest ogromna. Zakwasy na następny dzień ojjjj były, znów odezwało się skontuzjowane kolano i chodziłam jak połamana, ale było warto i mega się cieszę.
Jedna rzecz mnie jeszcze mile zaskoczyła. Brak tłumów w Tatrach a przynajmniej tam gdzie byłam. Co prawda na Mięguszach nie spodziewałam się tłoku, ale na Morskim Oku już tak. Start był o godz. 6:00 z Palenicy (wtedy też nie powinno być jeszcze tłoczno) a powrót z Moka o 18:00 i było naprawdę cicho i spokojnie. Super sprawa. Udało się w pełni zrelaksować.
To teraz pora na Rysy.... no i te ferraty w Alpach też takie fajne....
Poza tym powrót do rzeczywistości ciężki.... i jakoś tak źle. Wyprowadzam się w góry. Zamieszkam w jakiejś jaskini. :))