Wydaje mi się samym bogom równy mężczyzna,
który siadł naprzeciw ciebie
i słowa twoje przyjmuje z zachwytem w oczarowaniu....
Słodkim uśmiechem budzisz w nim pragnienie
lecz w mej piersi drży serce pełne lęku
i gdy na ciebie patrzę głosu z krtani wydobyć nie mogę
zamiera słowo, dreszcz przenika ciało
albo je płomień łagodny ogarnia...
ciemno w oczach, to znów słyszę w uszach szum przejmujący
Blednę jak poszarzała trawa...
i już nie wiele braknie bym za chwilę padła zemdlona..
Ze wszytstkim jednak trzeba się pogodzić....