piękności w zajączkowskim lesie
temperatura moich dłoni wynosi chyba z -3, umieram (w końcu!)
trochę mi głupio i baaaaaaardzo nie. koniec, koniec, koniec aaaaa, za dużo kawy, koniec z konformizmem, z uległością, nie i koniec od wczoraj. moje zwierzę postanowiło się nie oźrebić i nie mieć małego, różowego kucyka. moja siła persfazji jest zdecydowanie poniżej przeciętnej, a spacery doogrodzeniaidostajni nie pomogły. wczorajsze postanowienia dość długo utrzymały się w mojej głowie, dziwne, ale to w końcu dobre (normalne, w końcu)
już chyba mi wystarczy przyjaciół, chyba wystarczy mi czasu wolnego i chyba czas wrócić do śmierdzącego mickiewicza, pochodzić po naćpanych korytarzach i ponarzekać. czas na hiszpański i un idealo.
w tej temperaturze to chyba moja wynosi z 34, ups.
głupie, ale miałam potrzebę napisać cokolwiek, bo my darlings chyba jeszcze śpią.
so sick and tired of people.
so sick and tired of being here.