Jak myślicie czy po deszczu zawsze wychodzi słońce?
A może jednak czasem zostaje chumra, któej nie da się przepędzić?
Czy możemy to zjawisko porównać do łez i uśmiechu?
Czy po naszych łzach zawsze pojawia się uśmiech?
A może znów pojawia się kolejna łza?
I czy tedy coś można zrobić czy jednak czekać na słońce pomimo chmur?
Uśmiech = słońce. Łza = deszcz. A może to pogoda równie wprawia w taki nastrój który dogłębnie dopija najbardziej optimistyczną osobę chociażby w Polsce. Przyroda nam pomaga w melancholii czy jednak może dobija jeszcze bardziej i sama kopie nam dół dwumetrowy? Jak możemy odczytać każdą kroplę, którą zostawił deszcz na szybie, i jak można odczytać każdą łze pozostawioną na policzku przez... No właśnie przez co my płaczemy???
Przez tęsknotę,
złość,
ból,
...
A nawet drugiego człowieka.
A powinniśmy robić tak żeby nikt przez nas nigdy nie płakał. Czy jednak tak się da? Czy możemy ustrzec każdego kto nas napotka aby nie uronił nawet jednej łzy przez nas? Przez nasze słowa gesty i poczynania?
Chyba, ze nie jestemy tego świadomi.
To całkiem inna sprawa.
A to też jest jednak...nasza wina.
Tylko tu znów pojawia się jednak dość istotna sprawa...
My ludzienie potrafimy powstrzymać łez płynących na czyiś policzkach
a co dopiero powstrzymać deszcz lejący z nieba!
" Prawdziwą spowiedź można pisać tylko łzami."
-Emil Cioran