________________________________________________________________________________________
"Hello and welcome!" tak wita J. Clarkson widzów w każdym odcinku Top Gear, co dziś i ja czynię :)
Jak widzicie zmienił się trochę wygląd mojego pb ale chyba dobrze mu w tym.. bynajmniej z mojej perspektywy to dobrze wygląda bo mam właśnie taki kolor ścian w pokoju i w takiej atmosferze piszę do Was..
O co chodzi z tym zachodem słońca? Dlaczego akurat to zdjęcie dziś dodaję? Wiem, nie jest rewelacyjne ani pod względem tematyki ani jakiegoś super wykonania.. Ale kompletnie się tym nie przejmuję bo inny mam cel dzisiaj co do tego zdjęcia..a więc do meritum ..
Codziennie siedząc w pracy słucham radia (niestety przez słuchawki, a może to i dobrze bo gdyby ktoś by mi włączał to nie mógłbym nad tym panować i tylko bym się irytował..), słucham trójki, czasem zet. Ale pozostańmy przy trójce.. ostatnio jest tam często reklamowana taka książka o zespole Myslovitz i genezie tego zespołu, pan Piotr Selmach cytuje jej treść na antenie i bardzo mi przypadła do gustu treść tej książki bynajmniej słuchając tych szczątkowych jej elementów.
Dzięki słuchaniu trójki dowiedziałęm się, że w ogóle pominąłem gdzieś kiedyś ostatnią ich płyte.. Abstrachując od całości jako krążka jest tam jeden taki utwór "życie to surfing".. Słyszałem parę razy refren i coś we mnie uderzyło - TO JEST GENIALNE!! Czym prędzej wszedłem w posiadanie ostatniej płyty Myslovitz i zagłębiłem się w treść interesującego mnie utworu.. tekst mi się tutaj niestety nie zmieścił więc będziecie musieli sami sobie poszukać.. WARTO!!
Tytuł "życie to surfing" bez zrozumienia kontekstu można zrozumieć trochę powierzchownie i nie wiadomo zawsze co dokładnie autor miał na myśli.. ale wpadłem na swoją interpretację tego refrenu bo utwór jest trochę o czym innym, w innym kierunku zmierza..
Wyobraźcie sobie - jeden dzień - to jest nasze życie. Przychodzimy rano na plażę, wyciągamy deskę i wchodzimy na głęboką wode - zderzamy się z życiem. Woda to życie nieprawdaż? No właśnie i co z tym zrobimy.. Kiedy się śmiejemy i jest nam dobrze w życiu? gdy płyniemy na fali, widzimy wszystko z góry i towarzyszy nam euforia, w mózgu wydziela się dopamina i jest super - tak jest tam na górze - jest tak wtedy gdy staramy się, gdy pomimo wysokiej wody i wielu fal - przeszkód - wdrapujemy się na deskę i płyniemy do przodu - jesteśmy na szczycie.. A co gdy spadniemy z deski? gdy wpadniemy w dół? topimy się, zachłyśniemy się słoną wodą, smutną rzeczywistością i jestesmy na poziomie deski, uderzają w nas kolejne fale i wszystko nas boli.. To udowodnienie, że nieszczęścia chodzą często parami, że gdy jesteśmy w dołku niepowodzenia i przeszkody są dla nas cięższe do zniesienia.. Rozumiecie to?
Co do zdjęcia i zasadności tego komentarza co obrazka to nie trudno odnaleźć niebieską wodę, światło słońca, chmury jak fale i gdzieś jest ta ciemność.. my jesteśmy gdzieś pośrodku, sami cedydujemy z resztą gdzie... widzicie to?
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na dwa aspekty - przyszliśmy rano na plażę (czyli urodziliśmy się), mamy cały dzień żeby się wypływać - obojętnie czy będziemy faktycznie stać na desce czy poniżej niej coś próbować.. Wieczorem, gdy jesteśmy zmęczeni (w życiu już starzy i schorowani) pływanie nie będzie miało takiego sensu bo średnio będziemy chcieli mieć na to ochotę po całym dniu uniesień.. Wieczorem po prostu przyjdzie ciemność i pójdziemy z plaży - zapadnie ciemność - nie trzeba tego tłumaczyć chyba..
Jeszcze jeden aspekt który chciałem poruszyć - gdy jesteśmy na górze, na desce, na fali uniesienia czas leci naprawdę szybko - a na dole? spadniemy raz z tej pieprzonej deski i zanim wejdziemy z powrotem wydaje nam się, że upłynęła wieczność..
Jaki morał z mojej interpretacji? Starajmy się przez cały dzień być na desce, nie szarżować i wybawić się ile się da - ale z głową.. Gdy spadniemy (co nieuchronnie na pewno się kiedyś stanie) nie dajmy się uderzać falom ale z jeszcze większą zaciekłością zdrapmy się z powrotem... ot wszystko..