Zdjęcie podobnie jak wcześniej z wakacji - ostatni dzień w Grecji kończył się przepięknie prawda??
Kompleks olimpijski w Atenach - lipiec 2008 - muszę tam wrócić!
[Tak dla jasności powiem, że pisząc tą notkę w tle słucham przepieknego utworu U2 - In a little while - cudownie dopełnia zdjęcie ;)]
Nie wiedziałem w sumie o czym dziś napiszę, usiadłem jak zwykle żeby popatrzeć to tu to tam i oderwać się od pisania pracy. W sumie korekt generalnych. Opowiem Wam jak ja to widzę, bo historia mojej pracy licencjackiej to naprawdę niezły komiks z zabawnymi rysunkami. W zeszłym roku, gdy byłem już pewien wyjazdu na wakacje do Grecji oczywistym było, że myślałem jedynie o tym jak bedzie super - okazało się nagle, że po wszystkich zaliczeniach wbili nam seminarium, jedno, drugie i szybko się to potoczyło zanim zorientowałem się, że było ich cztery. Na następnym miałem znać temat i jakiś pomysł, ideę pracy w postaci planu. Zrobię teraz mała dygresję. Może ktoś z Was czasem ogląda Wojewódzkiego to był u niego Boguś Linda i on powiedział strasznie fajne stwierdzenie - coś w stylu "mam coś w sobie z niemca, jak coś robię to bardzo dokładnie i w przemyślany sposób, ale nienawidze tego k**wa że straszny ze mnie leń" i powiem Wam, że jestem pod tym względem dokładnie taki sam. Tak więc wracając do pracy w pośpiechu załatwiając wakacyjne sprawy poszperałem w necie co może być ewentualnym tematem mojej pracy - a wstrzeliłem się w prawo handlowe choć w ogóle go nie miałem na zajęciach i mogłem wpaść w naprawde głębokie g***o... Wydrukowałem szybko i równie szybko skorzystałem z pomocy życzliwej koleżanki, która przekazała ten papierek do bossa czyli promotora. Minęły wakacje, ja byłem pewien, że nie ma się czym martwić, bo w sumie nie bylo ale na początku zimowego semestru wszyscy już prawie mieli wstępy i tak dalej. Zaczął się trochę koszmar i żyłem jak po wypłacie 1go do 31 trzeba dotrwac - oby mnie nie zasztyletowali na semunarium. Nie martwcie się, że macie podobnie z innymi rzeczami - 99% "normalnych" studentów tak ma - ale dzięki temu życie jest właśnie bardziej emocjonujące nieprawdaż??.
Co będę ściemniał - nic nie robiłem wielkiego przez semestr zimowy, semestr letni też się zaczał a Iruś bezstresowo sobie to zlewał.. Przyszedł kwiecień i zrobiło się gorąco - nie tylko na termometrze za oknem. IrekS się opamiętał, zaczęły się tematy w sensie kiedy obrona - dla mnie to właśnie sygnał że - trzeba zacząć pisać na poważnie!
No i przez to kwiecień 2009 mam wyjęty z życia bo 4 tygodnie zajeło mi napisanie tego wszystkiego, ale powiem Wam szczerze ze nie żałuję bo promotor widział moje dzieło i wszystko jest OK poza takimi bzdetami, których od tygodnia nie mogę poprawić, nie potrafię się zmusić... We wtorek muszę to oddać i zostały mi poprawki ale najwyraźniej męczenie się z tym daje mi gdzieś w mózgu głeboko skrytą przyjemność, że udowodnie wszystkim i sobie, że w ostatniej chwili jestem w stanie to zrobić z palcem wiadomo gdzie. Nie przejmujcie się, jeżeli Wam też to tak będzie ciężko szło, choć to nie jest tylko zwykła praca - jeśli jesteście spryciarzami to zawsze sobie poradzicie. Ciekawostką jest natomiast to, że w pracy (ale tej normalnej, za pieniądze ) jestem w stanie siedzieć i dłubać przy jednej rzeczy przez kilka godzin, jestem sumienny i rzetelny. Chyba jak nie ma nade mną bata, to rozpuszcza się dziadowski bicz..Macie podobnie??