Czasem już jest tak ,że na nic nie masz siły.
Tylko zatracić się w nicości.
Działasz emocjonalnie a właściwie po co? Bo przywiązanie?
Rozmawiasz i znasz inną perspektywę. Stoisz w miejscu, bo nie ma nikogo kto pchał by Cię do przodu, oczekujesz zrozumienia i wsparcia oraz jakichkolwiek pozytywnych bodzców... dalej nic.
Zaczynasz się zastanawiać gdzie ich szukać. I zaczynasz myśleć o sobie. Spełnianiu swoich marzeń po kolei. Samotnie działasz, bo w domu uttrzymuje się gnuśniejąca atmosfera.... Zero rozwoju...Tylko regres.
I właściwie przychodzisz i nie chce Ci się nic robić jak na to patrzysz...Kładziesz się i poddajesz procesowi rozkładu.
Już nawet nie chce Ci się w to niczego wnosić.. Bo po co skoro z drugiej strony nie ma żadnej długotrwałej reakcji.
Głupie kwestie seksualne. Niby takie banalne. Ale po co się starać i szukać swoich upodobań. Samemu się nie da. Do tanga trzeba dwojga.
Emocjonalnie umieram. Jestem myślami na księżycu i chętnie zostanę tam póki coś się nie zmieni.
Nie potrzebuję współlokatora... Potrzebuję partnera który będzie chciał cokolwiek współnie realizować. Nawet niech to będzie wspólne kolorowanie obrazków..
Ale obrazki też będę malować sama.
Samotna w domu. Tak mogę określić swój stan na kolejne dni.
A przecież on tu jest...