I znowu nastał poniedziałek.. O dziwo nie obudził mnie ból głowy po udawaniu samochodu z ekipą Pingwinów z Madagaskaru (jestem Królem Julianem!) i kilkukrotnym zjeżdżaniu ze wsporników Areny (najlepszej zjeżdżalni ever). Oczywiście planowałam więcej popracować nad projektem, ale wizja wyjścia do ludzi wzięła górę, więc musiałam nadrobić te zaległości po północy.. zaśmiałam się do butelki Karmi, którą wychodząc, spakowałam do worka z przekonaniem, że to jedyny trunek, jaki wypiję tego wieczoru i zabrałam się do pracy. Dla klimatu skradzione od Przypała: https://www.youtube.com/watch?v=MejbOFk7H6c
Nawet nie spostrzegłam, gdy minął tydzień od mojego przyjazdu do Poznania.. 3/4 godziny snu to codzienność, ostatniego dłuższego, bo aż 6-godzinnego wypoczynku zaznałam w dniu przyjazdu, czyli jakoś osiem dni temu, ale jak to powiedziała Czoteu podczas jej urodzinowego party "NICZEGO NIE ŻAŁUJĘ!". Muszę przyznać, że jest to całkiem produktywny czas.. Nie tylko zadziało się dość dużo w związku z projektami, czy dotarciem w niedzielę na warsztaty z visual thinking'u na 8 (nadal się za to podziwiam), ale też z gościnnością na Strusiej [od czwartku do soboty nocowała u mnie ekipa z piasków (odwieźliśmy Brudasa na dworzec i poczułam się jak matka wysyłająca swoje dziecko za granicę xd polecam śpiewanie, idąc chodnikiem, gdy jest jeszcze jasno, ale macie humor więc tak trzeba), a z soboty na niedzielę wpadli do mnie Daniel z Igorem]. Chociaż jestem zadowolona z tego czasu, myślami wybiegam już do okresu typowo wolnego od studiów, do tego spokoju, którego tak bardzo teraz pragnę. https://www.youtube.com/watch?v=FkuMzFxKK7c
Dla chwili odetchnienia dokończyłam oglądanie "Cast Away: poza światem", które rozpoczęliśmy z Przypałem i Szczawikiem. Tak bardzo się cieszę, że poszłam wtedy jednak spać i nie wybuchnęłam przy chłopakach podczas wyznania Chuck'a: "Nie mogłem nawet skończyć ze sobą tak, jak chciałem. Nie miałem władzy nad niczym. I wtedy ogarnęło mnie to ciepłe uczucie. Wiedziałem...że muszę przeżyć. W jakiś sposób.. Musiałem oddychać, choć nie było powodu do nadziei. Logika podpowiadała mi, że nie zobaczę już tego miejsca. I tak zrobiłem. Przeżyłem. Oddychałem. Okazało się, że logika to bzdury. Przyszedł przypływ i mogłem popłynąć. A teraz jestem tutaj. Z powrotem w Memphis i rozmawiam z tobą. Mam w szklance lód. I znowu ją straciłem. Tak mi przykro, że nie mam Kelly.. Ale jestem wdzięczny, że była ze mną na wyspie. I wiem, co muszę teraz zrobić. Muszę dalej oddychać. Bo jutro wzejdzie słońce. Kto wie, co przyniesie przypływ?" https://www.youtube.com/watch?v=GlYayaLkk3E