wiecie co, ta moja choroba wyszla mi chyba na dobre.
fakt, faktem nie potrafie usiedziec w domu, ale mialam czas dla siebie. tylko i wylacznie.
przemyslalam pare spraw i stwierdzilam, ze nie moge sie tak wszystkim przejmowac,
jestem za bardzo uczuciowa i niekiedy we mnie wszystko peka.
musze nauczyc sie panowac nad swoimi emocjami, humorkami.
bo naprawde niekiedy jestem nie do zniesienia- ja o tym wiem.
owacje na stojaco dla tych co ze mna wytrzymuja, swoja droga.
jedynie czego nie chce- zadnych klotni, zadnych nieporozumien i nie dopowiedzianych slow. zdecydowanie.
co bedzie to bedzie, po co myslec o czyms co bedzie, jak i tak zaskocza nas inne wydarzenia,
o ktorych nie bedziemy mieli nawet pojecia. sama sie przekonalam, ze nie warto.
szkoda, ze moze byc juz za pozno, zeby wyszlo z tego cos dobrego.