Mam mieszane uczucia. Fatalnie, że decyduję sercem, a nie rozumem. Byłoby łatwiej, gdyby te dwie metody można było pogodzić. Serce mówi walcz, nie słucham rozumu, wiem, że tym razem nie mogę. Słyszę tylko szepty, żebym odpuściła, że nie warto, bo nic się nie zmieni. W tym problem, że już się zmieniło, już niej jest tak, jak wcześniej. Już nie czuję się bezpieczna. Chcę byś czuwał nade mną. Chcę czuć, że nadal nie pozwolisz mnie skrzywdzić. A Ty znikasz z mojego życia równie szybko, jak się w nim pojawiłeś... i mówisz, że bezpowrotnie.
Który raz już próbujemy to naprawiać?