Przez wiele lat jesteś z kimś kto Cię kompletnie nie docenia.
Kto Cię poniża i nie wierzy w Twoje możliwości.
Z kimś kto mówi, że Cię kocha, a za 5 minut mówi, że się pomylił i Cię nienawidzi.
Kimś z kim nie czujesz się doceniona bo ciągle musisz udowadniać, że jesteś kimś ważnym.
Kimś dla kogo wszystko jest zawsze ważniejsze od Ciebie.
Kogoś komu nigdy się nie podobałaś i tak wyszło bo nikogo innego nie było pod ręką, a ciągnie
się to z przyzwyczajenia, a jak znajdzie się ktoś lepszy to odejdzie, bo w końcu nic Ci nie obiecywał.
Kogoś, kto próbuje na siłę Cię zmienić, żebyś była taka jak sobie kiedyś wymarzył.
Kogoś z kim masz zaplanowane całe życie, imiona dla dzieci i kolor ścian w sypialni.
Kogoś z kim kojarzy się wszystko, jest nawet piosenka o was,
przecież zawsze już będziecie young and beautiful.
Kogoś kto się rozmyślił kiedy pojawiły się pierwsze większe problemy, bo przecież wszystko
co się dzieje wokół to była Twoja wina.
Kogoś dla kogo jesteś w stanie zrobić wszystko, rzucić wszystko co masz, odwrócić się od rodziny
i znajomych ,wyjechać na 2 koniec świata, byle by być obok niego.
Ale jesteś z nim, bo jest Twoją pierwszą miłością, tą szaloną, jedyną, bo kiedy zobaczyłaś
go po raz pierwszy to ścięło Cię z nóg i zrobiłaś wszystko żebyście się poznali i wyobrażasz
sobie, że kiedy założycie rodzinę to wszystko się zmieni, bo przecież będziecie tą cholerną rodziną.
I nagle pojawia się ktoś, kto widzi w Tobie kogoś wartościowego, nie ważne czy masz ciało zrobione
na siłowni czy lubisz leżeć i jeść chipsy.
Kogoś kto stara się ze wszystkich sił żebyś była taka jaka jesteś i nie chce niczego w Tobie zmieniać.
I myślisz sobie Boże, przecież nie jest możliwe, żeby ktoś Cię tak traktował, nie zasługujesz
na to, przecież on mówił że jesteś najgorszym człowiekiem na świecie.