Ach. Wczoraj odważył się by z nią porozmawiać. Napisał te proste słowa. Opowiedział jej o słońcu, o jesieni. Wiedział, że jest dzięki temu szczęśliwsza. Może mógł jej jakoś pomóc przezwyciężyć te gorsze chwile, które czasem pojawiały się znikąd. Ona tylko mogła to wiedzieć. Był taki szczęśliwy rozmawiając z nią. Wszystko było takie piękne. I rzeczywiście czas przestał istnieć - zagalopował się i nawet gdy powiedziała, że musi iść, została jeszcze prawie pół godziny by cieszyć się wzajemnie towarzystwem. Życzyli sobie dobrej nocy. Gdyby mógł, wyściskałby ją najchętniej, ale wiedział, że nawet gdyby miał ku temu okazję to nie odważyłby się. Bałby się jej reakcji.
Został sam, o 24. Wziął gitarę do ręki i zaczął pisać melodie. Cichutko sobie przygrywał i nucił pojedyncze dźwięki, które układały się powoli w jedną, zgrabną całość. Nawet nie wiedział kiedy zegar wybił godzinę 2... Cholera, znowu się zagalopowałem... Czas iść spać. Zasnął.
Nazajutrz obudził się do budzika. Standardowo - jego pierwszą myślą było - a może tym razem nie pójść? Ale obudził się a w domu i tak nie miał nic ciekawszego do roboty. Popływał. Zmęczył się bardzo gdyż nie był przyzwyczajony pływać na takie dystanse. Odprowadził kolegę na dworzec, oddał indeks koleżanki do dziekanatu, kupił sobie jedwabny sweter, wino na ul. Długiej i wrócił do domu. Tak. Skąd wiedzieliście, że od razu sprawdził pocztę? Na wstępie przeprosił za to, iż nie zdołał wcześniej niczego wysłać. Obiecał się poprawić.
- Napisze utwór dla Ciebie, jeśli chcesz.
- Dla mnie? Ależ... - zawstydziła się. Mimo tylu lat nie oswoiła się z myślą, że ktoś coś robi dla niej. A pisać utwory? Och, to już prawie przesada!
- Jedź do kuzynki, ja zostanę tutaj i zaszyję się w swoim świecie. Będziesz o 20? - zapytał nieśmiało.
- Powinnam być - uśmiechnęła się.
Była wcześniej, dużo wcześniej. Nie spodziewał się jej ale mimo wszystko był szczęśliwy, że znów może czytać wiadomości od niej. Chciał by jej słowa nigdy się nie kończyły. Zastała go w trakcie pisania utworu. Tak bardzo chciał z nią porozmawiać, skupić się tylko na niej. Mimo wszystko muzyka była silniejsza. Czyż nie opowiadał jej, jak zdecydował, że to ona będzie najważniejsza? Że właśnie jej się poświęci? Mimo szczerych chęci, tak mocno w nią wsiąknął, że nie potrafił przestać grać...
Tak... Gdy poszła, usiadł do pianina. Zupełnie nie miał pomysłu od czego zacząć - ale wiedział, że tak bywa w większości przypadkach. Najtrudniej zagrać pierwszy dźwięk. Potem już pójdzie z górki, zobaczysz... Schylił się by podgłośnić pianino i przypadkowo, swoim brzuchem, zagrał trzy dźwięki. Tak! To jest to! Natychmiast się wyprostował i powtórzył je. Potem zagrał wyżej. Nie tak. Troszkę delikatniej... O tak, właśnie w ten sposób. Dołożył lewą rękę... I przestał istnieć dla świata. Był tylko on i jego kochanka. Muzyka. Ukochana najbardziej ze wszystkich cnót i sztuk. Jak zwinnie przekładał palce, jak pozwalał, by wodziła jego dłońmi... Zawładnęła jego sercem, potem umysłem... Widzieliście kiedyś małe dziecko, które jest pełne radości bo dostało nowy rower? Właśnie taki miał uśmiech. Zamknął oczy i płynął... Mógł to robić bez końca. Bez jedzenia. Wystarczyło mi tylko parę kropel wina... I miłość, którą trzymał w sercu. Nie. Ona nie było dla kogoś. Trzymał ją dla siebie, jak kilka ulubionych fotografii, których nikt nigdy nie zobaczy...
__________________________________________
Mam dość.
Chcę uciekać.
Biec.
Zmienić wszystko.
Czasem największy wróg
znajduje się
po drugiej stronie lustra.