Czasami ciężko jest oddychać.
Ludzie, którzy są dla Ciebie najważniejsi - odchodzą.
Tak na prawdę bez pożegnania, bez wyjaśnień.
Po prostu opuszczają Cię...
Najgorsze jest to, że widzą jak strasznie ciężko jest Ci bez nich.
Ale są głusi na Twoje prośby, argumenty.
Pozwalają Ci umierać, a kiedyś przecież mówili, że są i że będą.
Zrobiłbyś wszystko dla tych ludzi. Uchyliłbyś im nieba, skoczył w ogień, uciął rękę.
Bo zajebiście mocno kochasz tych ludzi.
Wczoraj opuściła mnie osoba najważniejsza.
Mój przyjaciel, najlepszy.
To On uświadomił mi, że przyjaźń damsko-męska istnieje.
Ale też i On temu zaprzeczył, kiedy zaczęliśmy się całować i flirtować.
Ale to nie zmieniło naszych relacji... Na początku.
Wciąż byliśmy przyjaciółmi, którzy się darzą miłością.
Bezcenną.
W głebi serca wiem, że wróci, że wszystko wróci do normy.
Tylko trudno i ciężko jest czekać, martwić się, płakać.
Tęsknie za Nim tak strasznie mocno, mocno.
Chciałabym, żeby napisał właśnie teraz, żeby powiedział, że mnie kocha i że przeprasza za wszystko,
a ja skłamę, że przecież nic się nie stało...
Ale prawdę powiem, kiedy oznajmię mu, że Cieszę się że jest,
że wrócił do mnie i że już nie muszę płakać...
Że się poukładało.
Narazie mogę tylko o tym pomrzyć.
To mnie wykańcza.