jest taki moment. tylko jeden taki na milion innych. gdy czujesz się jak król świata. chociażby w głupich okolicznościach. z słuchawkami na uszach przed komputerem albo w czase powrotu ze sklepu.
żeby się podnieść trzeba upaść. niby prosta logika, ale jak się czuć wiedząc , że teraz kolej by upaść? z jednej strony wielka ostrożność przed upadkiem z drugiej wielka radość z nadchodzącej mozliwości podniesienia się.
w dodatku na kolanach mam już siniaki.
dzięki M , K , R , J , MK, G i całej niewymienionej wspaniałej części mojej klasy , pomimo wszystko co się psuło i co jeszcze może się popsuć. czasami dzięki niektórym moja wiara w ludzi wraca a przez innych odchodzi . ale idąc za analogią z drugiego akapitu, to dzięki wam można byc szczęśliwym.
jesteście beznadziejni i wspaniali, a niektórzy wręcz źli i straszni ale jacy wyjątkowi w swojej niepowtarzalności. ahh