Podłoże mojej choroby to nie pogoń za modelkami a brak chęci do życia. A żarcie to życie. Zawsze byłam "nie taka jak trzeba". Negowana przez rodziców, facetów i pseudo przyjaciół... Dzięki tym wszystkim osobom zaczęłam się nienawidzieć: za wygląd, sposób bycia, charakter, za to że jestem jaka jestem. Jem jak ptaszek. Nie, nie dlatego, że chcę wyglądać jak modelka. Chcę zniknąć niepostrzeżenie.Wiele osób na to pracowało, żebym czuła się na tym posranym świecie niepotrzebna. Prawda jest taka, że brakuje mi odwagi, aby popełnić samobójstwo. To szybka śmierć. Brak mi odwagi, więc wynoszę się z tego świata na raty. Jedzenie to życie. A ja nie chcę żyć. Chciałabym umrzeć tak przy okazji bez drastycznych zagrań... Zachorowała i umarła. Trudno co zrobić. Życie to nie jest bajka. K.... są ludzie, którzy mają po co żyć, dla kogo... Ja nie mam, chętnie oddałabym swoje życie za kogoś, kto jest potrzebny na tym świecie, jest kochany, potrzebny, ktoś za nim tęskni, ktoś go potrzebuje... Ja nie jestem potrzebna itp, itd. ... - mam setki powodów by zarządzić ewakuację. Jakoś się muszę męczyć bo jestem zwykłym tchórzem. Mam w dupie modę, nie stoję przed lustrem i nie krzyczę, że jestem za gruba. Krzyczę tylko - dlaczego jeszcze żyjesz. Nie jesz, nie śpisz, twoje ciało to od kilku miesięcy to "perpetum-mobile" a ty ciągle żyjesz...i czujesz - czujesz wszystko co cię dotyka bo przecież nie masz skóry - dawno wyschła. Przepraszam wszystkich, których poruszyłam albo zepsułam im wieczór czy dzień. Jestem... w tym porąbanym świecie ale daleko mi do mody, bliżej mi do śmierci...Nie oceniajcie mnie bo ja już dawno dałam sobie niedostateczny (tych ze starszych roczników) albo mierny na szynach= (dla tych młodszych roczników). I tak nie zdałam - nie zdałam egzaminu z życia. Może, mi się kiedyś uda ewakuacja, wtedy nikomu już nie będę zaprzątać głowy - swoją pseudo-osobą... :(