Ale ja kocham moje miasto.
Błyskające gwiazdy w oknach dające ukojenie wnętrzu duszy,
Surowość i zuchwała strzelistość budynków tak perfekcyjnie wpisująca się w oblicze mojej fasady.
Czarne, puste niebo w kontraście z ziemią usianą wieżowcami.
Nie znam piękniejszego widoku, niż odbicie tłocznego świata w lustrzanych oknach.
Brylantowe marzenia, budowane na absuradlanych kłamstwach.
Kolorowe twarze, każda z inną historią, mijają obojętne twoją,
nieco smutną.
Szyderczo spoglądam ale też kocham.
Uczucie, którego doznaję jest ulgą od kajdan prowincji.