To jest stara praca, jakoś może 1 maja ? albo 2 maja ? nie wiem... w każdym bądź razie na drugo dzień po skończeniu jej poraz pierwszy po 8 miesiącach widziałam się z wielbicielem. :)
Wiem, że przestałam tu pisać. Stałam się taka dziwaczna, że nie potrafię.
Wielbiciel jest... nie ważne gdzie jest, ale nie mam z nim kontaktu i nap[rędzej będę miałą w piątek, albo sobotę. Miałam zamiar pisac mu co i jak dzieje się, ale jakoś mi nie poszło. Też nie potrafię.
Przytłacza mnie WSZYSTKO. On też. Pasja też. Najlepiej wyjęłabym mózg, wsadziłam do szklanki z zimną wodą i do końca życia nawlekała koraliki. Albo zamieniła w kokon i czekała, aż się zbiorę do kupy.
Aha i żeby było jasne: nie mam hiv. Ale opisując Bratu i układając t sobie w głowie 1000 razy przed wytłumaczeniem Wielbicielowi co się działo właściwie, kiedy był na skokach, a właściwie kiedy z nich wracał, odebrało mi chęci do dalszego pisywania.
Miałam moment szcześcia, kiedy w połowie lipca przyjechał na trochę. to byłten jeden jedyny raz szczerze i w wierze. Potem przyjechał i ok. 40 dni razem spędzilismy, ale te poznawanki, sranki i spotkanki różnego rodzaju sama na sam i z "rodzinami" odjebało mi w dekiel i na dzień dzisiejszy nadal nie doszłam do siebie po 2 miesiącach. Ale jestem już bliżej niż dalej. :) Wczoraj udało mi się odnaleźć część szczęścia, ale nie mam za bardzo gdzie wyjsć póki co i na tym stanęło.
Znowu jestem chora. :)
To co robi cześć mojej rodziny mnie po prostu dławi.
"Trudno mówić o szczęściu, gdy jesteśmy niezadowoleni z dzisiaj, zatroskani o jutro i rozżaleni decyzjami podjętymi wczoraj."