Okay, okay... Zaczynam zastanawiać się czy w ogóle tu pasuję. Kiedy czytam dziewczyn "jestem beznadziejna, bo nie ważę 45 kg tylko 48...". Zlitujcie się, gdzie ja jestem, w Auschwitz?! Kurde mać... Nie można tu chyba kląć i nie będę, ale jak można być zdrowym przy wadze 45 kg/165 cm wzrostu i jeść 500 kcal.. Jesus Christ. Chyba faktycznie tu nie pasuję... Dzięki niektórym wpisom przejrzałam na oczy - to jest choroba psychiczna, okropnie wyniszczająca. Sama pragnę być szczupła i zdrowa - jem zdrowo, ćwiczę... ale kalorie są kaloriom nierówne. Spożyłam wczoraj 1800 kcal, specjalnie policzyłam, aktywność taka jak zawsze, spalone 400 kcal. Rano weszłam na wagę - 200 gramów mniej.
85,4.
Boję się, nie chcę wpaść w tą chorą pułapkę znowu.