Ta łódka może symbolizować dużo rzeczy, ale u mnie symbolizuje ona coś w rodzaju osamotnienia...Jestem sama jak ona i trzyma mnie tylko cieńka linia zebym nie odpłyneła od brzegu. Zastanawiałam się jak zrobić zeby wszystko naprawić zeby odkręcic wszystko zeby było jak dawniej. Może wystarczy odczekać a może juz wszystko stracone i odbudowywanie tego to tylko bezsensowna nadzieja ze jednak będzie dobrze.Czekam na znak z nieba na bezsensowne ułozenie sie sytuacji zeby było jak dawniej. Chciałabym przezyc to jeszcze raz i jeszcze ale tylko te chwile ktore były czyms w rodzaju zaklecia ktore mnie oczarowały. Chce znowu być zaczarowana a nie przekleta jak teraz chce cieszyc sie tym wszystkim i byc osobą ktora coś znaczy dla innych ze odgrywa jakaś role w ich zyciu ze choc przez jakąs chwile być.., ale w wodzie odbija sie moje marne odbicie ktore jest nic nie warte ktore tylko znika po zmieszaniu wody i powstaje mół, czyli nic jest pustka nic nie widać. Woda jest spokojna nie tak jak wczesniej sztorm i wysokie fale teraz jest zwyczjana spokojna woda w ktorej nic nie widac. Tylko nagły porywczy wiatr mnie uratuje czyli taka moja cicha nadzija na sztorm ktory powruci i bedzie trwał!.Czekam na niego z utesknieniem.Brakuje mi strasznie tych porywczych fal tego wiatru szumu jaki był w mojej głowie, zatracenia w myslach a także tego zeby było jak w bajce Alicji wszystko było zaczarowane ale i wszystko działo się na prawdę. Tego własnie chce i za tym cholernie tesknie.
Boże zwróć mi to proszę...