Z zeszłego roku, to tak dla przypomnienia i stworzenia atmosfery.
Przygotowań na sobotę jest dużo i już trwają.
Dopiero dzisiaj byłam pierwszy raz w tym sezonie na lodowisku.Ludzi od groma mimo że środek tygodnia, ale i tak bardzo fajnie.
W ciągu następnych dni oddaję nowy stos zdjęć do wywołania (nie mogę w to uwierzyć że ogarnęłam się żeby je poobrabiać!) i nawet posprzątałam kuchnię. Chyba się zaczynam ogarniać.
Tylko na studiach nie, makabrycznie mi się nie chce, a najbardziej ze wszystkiego nie chce mi się pisać tej pracy licencjackiej. Mój temat na pierwszy rzut oka wydawał się ciekawy, ale teraz już dużo mniej mi się podoba, co tak naprawde niczego nie zmienia bo już za głęboko się w to wkopałam żeby cokolwiek zmienić, zresztą nie mam nawet lepszego pomysłu na temat.
Po raz kolejny dochodzę do wniosku że wolna chata to najzajebistszy stan świata. Cisza, spokój. Łóżko ściele i naczynia myje kiedy JA uznam to za stosowne. Po prostu jak w bajce. Czemu to nie może trwać wiecznie.;(
W ogóle to wam się jeszcze nie chwalilam że kupiłam Fiata Pandę? ( wsumie to bardziej babcia miała hojną fazę, ja z moją wieczną dziurą finansową bym się w życiu nie dorobiła)... W każdym razie z różowym, oczojebnym Cinquecento koniec, powędrował do komisu. Aż się łezka w oku kręci z sentymentu po 14 latach. Ale kiedyś trzeba było się z nim rozstać. A mój Fiat Panda jest wspaniały,nieduży,czterodrzwiowy,przytulny,i żółty, wszystkie wymagania oprócz zamka centralnego spełnione. ! Foty zrobić jeszcze okazji nie było, ale tzapewne będzie kiedyśtam