Znajdowałam się w korytarzu, który niewiadomo dokąd prowadził. Zaczęłam iść. Wydawało się, że posadzka nigdy nie była taka sama... Szłam bardzo długi czas. Zaczełam się męczyć. Pobiegłam. W pewnym momencie potknęłam się i upadłam. Zawahałam się czy napewno chcę wiedzieć co bądź kogo spotkam na końcu. Jednak potrzeba zmian i ciekawość spowodowały,że się nie ugięłam. Wstałam i poszłam dalej. Zatrzymałam się dopiero przed drzwiami. Nie pamiętam jak wyglądały wiem tylko,ze miały już swoją historię. Otworzyłam je i uleciało pare dni z kalendarza. Zaczęłam spadać. Przyzwyczajona do tego zjawiska, wolałam zamknąć oczy żeby nie doznać mdłości. To było nieistotne. wkońcu to nie pierwszy raz. Tułałam się po korytarzach nie wiedząc dokąd prowadzą już od lat. Metodą prób i błędów szukałam rozwiąznia...