Jeszcze tydzień temu byłam najscześliwszą kobietą na Ziemi.
Miałam narzeczonego.
Miałam plany.
Miałam marzenia.
Miałam nadzieje.
I miałam kłamstwo.
Zabiło to wszzytsko.
Teraz nie mam nic...
Nie mam ciepła...bezpieczeństwa...radości...
Nie mam marzeń...bo po co znowu marzyć...
Nie mam planów...każdy dzień wygląda tak samo: siku łóżko komputer książka muzyka mycie i staranie się zasnąć. Na chociaż godzine.
Przeczytałam stare wpisy. Nigdy się tak nie czułam. Nigdy.
Bo nigdy w żadnym facecie nie widziałam ojca moich dzieci. Bo ich nie chciałam. A w Nim zobaczyłam.
Mnie uczono wybaczać...
Dawać szansę...
Tak bardzo chciałbym się przytulić...
Zobaczyć Go nawet złego...ale mówiącego spróbujemy...
Tak bardzo Go Kocham...
Nie proszę o wybaczenie.
Proszę o szansę...
Nie mogę nawet pisać...bo płaczę...
Tęsknie...i proszę nie wiem kogo żeby mi pomógł i...o powrót...