photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 MAJA 2015

tANIec

Czego nauczył mnie taniec?

 

Po pierwsze pokory. Tego, że nie zawsze się zwycięża, choćby nie wiem jak bardzo się chciało i ilekolwiek godzin przesiedziało (a właściwie to nie przesiedziało) na Sali. Czasami nie ma rady na układy, czasami ma się po prostu gorszy dzień, czasami coś pójdzie nie tak jak się wymarzyło. Czasami do upragnionego miejsca zabraknie jednej jedynki, czasami do kadry Polski dwóch skreśleń. Nigdy nie można być pewnym zwycięstwa. Zawsze natomiast powinno być się pewnym swoich umiejętności.

I tu pojawia się punkt drugi  taniec nauczył mnie pewności siebie. Wiary we własne siły. Pokazał mi, że jeśli chcę to potrafię. I nie chodzi tu o zwyciężanie, a o poprawianie siebie  z dnia na dzień, z turnieju na turniej. Dał mi możliwość odkrycia zupełnie innej strony mnie, otwarcia się. Jeśli dziś powiedziałabym komukolwiek, że jestem z natury nieśmiała pewnie nikt by nie uwierzył. A jestem. To taniec nie tylko pozwala, ale wręcz zmusza do tego by przełamywać swoje granice. Taniec wymusza niemały ekshibicjonizm i nie mam tu na myśli tylko skąpych latynoamerykańskich sukienek podczas, gdy najswobodniej czuję się w za szerokich spodniach. Chodzi o pewien ekshibicjonizm duszy, o pokazanie swoich uczuć, tego co sprawia, że jesteś unikatowy. Tak długo jak w Twoim tańcu nie ma serca, nie ma prawdziwego Ciebie  nie zdoła on wywołać emocji u innych. Tak jak piosenkarze za każdym razem muszą za pomocą głosu wyrazić charakter danego utworu, tak tancerze za pomocą ciała opowiadają pewną historię. Nawet jeśli opowiadają tę samą historię po raz tysiączny, wciąż powinna ona zachwycać. A nie zachwyci innych, jeśli sam tancerz nie czuje tego zachwytu.

Radzić sobie z emocjami, to mój punkt trzeci. I na ten punkt składa się wiele elementów. Mamy tu konieczność wydobycia z siebie określonych emocji w danym tańcu, czyli mus poznania siebie, tak by emocje te były prawdziwe. Mamy współpracę z drugą osobą i radzenie sobie z emocjami, które narastają w parze tanecznej  od tych pozytywnych kiedy sezon idzie świetnie i jedyny problem to nie spocząć na laurach, poprzez wygórowane wymagania i oczekiwania, które niejednokrotnie potrafią rozbić trening, aż po umiejętność radzenia sobie z porażką i nie obwiniania drugiej osoby za to, że nie jest tęczowo. W tym punkcie zawiera się też radzenie sobie z własnymi poza-parkietowymi emocjami  powiedzmy sobie szczerze, nie zawsze ma się ochotę trenować, czasami wręcz nie ma się ochoty wychodzić z domu, bo boli głowa, bo pada, bo zimno, bo nie. I wtedy trzeba powalczyć samemu ze sobą, zacisnąć zęby, zapakować torbę i po prostu się ruszyć. Gwarantuję  opłaca się!

Po czwarte  poświęceń i systematyczności. Tego, że dzień święty święcić oznacza coś zupełnie innego, niż by się mogło wydawać. Nie ma nic wspólnego z odpoczynkiem i z lenistwem. Świętować powinno się każdego dnia, świętować można właśnie tańcząc. Kolejny trening, kolejne hektolitry potu wylane na parkiecie, kolejne godziny spędzone na podążaniu ścieżką w kierunku wysoko postawionego celu. Świątek, piątek czy niedziela. Na trening idzie się bez względu na wszystko. Można mieć gorączkę, urodziny, przeżywać śmierć ukochanego zwierzaka. Jeśli się nie pójdzie, ma się do siebie żal, że jest się o krok za resztą. Osobiście podporządkowałam dla tej pasji wszystko. Po pierwsze pracę zatrudniając się na 4/5 etatu  żeby mieć czas kiedyś odpocząć, zrobić pranie, odespać turniejowy weekend, pójść wcześniej na trening. Po drugie relacje z ludźmi  moje spotkania z przyjaciółmi ograniczyły się do minimum, mama miała do mnie wieczne pretensje, że nie może się ze mną spotkać, a jak się spotyka to jedzie ze mną na turniej, a chłopak? Gdyby nie to, że razem mieszkaliśmy, nawet nie zauważyłby mnie w swoim życiu. Dowodem na to jest fakt, że po rozstaniu nie zauważył mojego zniknięcia.

Po piąte - cieszyć się. Ja generalnie potrafię się cieszyć. Cieszę się widząc moje ulubione fiołki rosnące wzdłuż torów kolejowych, cieszę się gdy ktoś nieznajomy uśmiecha się do mnie na ulicy, gdy mam okazję do ciekawej konwersacji. Wysiłek fizyczny wytwarza jednak tyle endorfin, że ciężko to do czegokolwiek porównać. A taniec jest bardzo specyficzną formą tego wysiłku. Łączy w sobie sport i sztukę, dodając do tego szczyptę emocji, doprawiając bliskością dwóch osób tworzymy mieszankę wybuchową. . . i przy tym niepowtarzalną. Taniec daje radość, którą ciężko opisać. Mamy przyspieszone tętno, wspólny szybszy oddech, kropelki potu na skroniach, dotyk, przezwyciężanie swoich demonów ręka w rękę z drugą osobą, wczucie w muzykę, klimat, aktorstwo, prawdę . . . Wszystko w jednym. Dramaty, rozstania, namiętności, powroty, radość i smutek i to wszystko potrafi zamknąć się w 1,5 minuty. Namiastka życia skondensowana do tańca.

 

Podsumowując to wszystko chyba można powiedzieć, że Taniec nauczył mnie w dużej mierze być właśnie taką jaka jestem. Dziękuję Temu u Góry za to, że pojawił się w moim życiu. Pospełniało się kilka z wielu moich marzeń. Czekam na spełnienie kolejnych :)

 

I tak do obejrzenia :

 

https://www.youtube.com/watch?v=Wj81jyx3wTI

Informacje o bittersweetchocolate


Inni zdjęcia: 1410 akcentovaDZISIEJSZY KSIĘŻYC xavekittyxPonoć chory.. jestersarmy... itaaan127. atanaWhat You Wish For jestersarmyZwiedzando purpleblaackJestem jak niebo nad miastem bluebird11Apel jestersarmyja patkigd