Oj dużo tego....Nie znoszę świąt....
23.04.2011r.
Dzień zapowiadał się raczej miło i sympatycznie...Wsiadłam a trener na Bornie Baffi zaproponował jazde na hipodromie. Świetnie chodził. Potem z nudów umyłam nawet sól.... gdy w tym czasie Olek był na padoczku po lewo. Zerwał się silny wiatr więc go sprowadziłam, lecz na przeciwko był Nadi Forek i trochę się zbulwersował że sam jest i.............wyskoczył ? !...Ja o niczym nie wiedząc idę sobie z zacieszem do niego, mijam P.Daniela który mówi:Nadi For sobie wyskoczył..., a i "trochę" się poodcierał...Pobiegłam do niego szybko i widząc go po prostu
, ale tego potrzebowałam. Potem doszedł Pascal więc uspokoił się trochę. Kiedy już był w boksie wyczyściłam go, przemyłam mu je wodą, wodą utlenioną i posmarowałam maścią. Oczywiście cały czas będąc w szoku.....od razu przychodziły mi dziwne mysli...typu "A jak by nie dał rady przeskoczyć tylnymi, albo zostały by na ogrodzeniu które było dość wysokie jak na niego"....
24.04.2011r.
Dziś był dzień padokowania.....wzszystkie trzy, a raczej cztery (bo Oleander z Nefrytem). Nadi For już lepiej rany nie są chyba aż tak "bolące" co jest pocieszające....
"Gdzie jest w tym sens?...Odpowiedz mi coś. !""Mam dosyć już tych wylanych łez, nieprzespanych nocy..."