Wróciłam ze spływu i muszę powiedzieć, że różnie było. Raz lepiej, raz gorzej, ale całość pozytywnie. Zaczęłó się od powodzi pierwszej nocy, po której miałam kryzys i stwierdziłam, że wracam. Wszystko miałam mokre i myślałam, że do Olsztyna z buta pójdę. Naszczęście szybko wszystko wyschło i zrobiła się miła atmosferka. Hah działo się. Pomijam to pływanie kajakiem bo to była jakaś tragedia. Wszystkie drzewa i trzciny zaliczyłam. Ale ostatniego dnia już koksiłam. Ogólnie to nawet żadnej pamiątki w postaci fotek nie mam bo po 4 dniach bez łazienki raczej ochoty na sejse nie było. No ale są wspomnienia. Zawsze jakieś doświadczenie i razem spędzony czas więc nice.
A fotka z imprezy w Brnie. Tak trochę z za Sałaty wystaję, ale to nic. Mam nadzieję, że ona mnie za to nie zabije. Wyglądałyśmy jak Dzika Afryka pantera i zebra spółka Z.O.O hah.