Problemy - standard u mnie. Nic nowego... Bardziej niż kiedykolwiek przekonałam siem, że nie warto planować... Z planów nic nie wychodzi... Teraz wiem, że muszę żyć chwilą obecną a nie dniem jutrzejszym, bo ludzie zadziwiają... I to Ci najbliżsi... Nie jest łatwo, ale nie siedzę w koncie pokoju i nie płaczę... To też nie ma sensu... Zastanawiam siem co w ogóle ma sens... Czy warto myśleć o przyszłości, gdy od jednej decyzji wszystko zaczyna siem sypać jak domek z kart... Zero wyrozumiałości, myśli o kimś innym tylko o sobie... Po co siem męczyć nie? Lepiej zabrać swoje zabawki i wrócić na swoje podwórko albo znaleźć sobie nowe... Dzieci normalnie... Nie pomagamy sobie nawzajem, nie ma sprawy... Od dziś nie ma, że boli... Nie ma dawnej Ewelinki, skończyło siem i to na dobre... Skoro ktoś "niszczy" mnie, ja też tak będę robić... I nawet jeśli tego jeszcze nie potrafię, to siem nauczę...
I nie chodzi tylko o Darka...
Wielkie dzia Martuś, że wspierasz :* pomogłaś, nawet nie wiesz jak bardzo :* wszystko siem wyjaśniło, choć niesmak i tak zostanie... Life is brutal i muszę siem z tym pogodzić...
Good girl gone bad