Od dzisiaj przestaję się bać. A przynajmniej TEGO. Zaczynam wierzyć w dobre zakończenia. Porzucam wszelkie wątpliwości, myśli, że ślepa wiara nie pomoże. Wiara ponoć czyni cuda. A ja czekam na jakiś cud, trybik przeskakujący we mnie i w mojej psychice.
Czasem trzeba coś stracić, żeby docenić. Szkoda, że doceniamy po fakcie. I szkoda, że niektóre wydarzenia tak bardzo nas zmieniają. A z drugiej strony, wciąż mam wiele, nawet bardzo wiele. <3
Autosugestio, pomóż!
No i w sumie, nadal potrafię wierzyć w odlotowe meduzy na tęczowych widelcach spacerujące wokół plastikowych żelazek z uszami. Nadal doceniam piękno spadającego liścia, czy zachodu słońca. Nadal opycham się czekoladą i ciastkami. Nadal uwielbiam kolorowe ubrania i trampki. Nadal biegam na czworaka po pokoju, udając, że jestem panelem podłogowym.
A jednak, zaszła spora zmiana.
''It started with a whisper,
and that was when I kissed her,
and then she made my lips hurt.''