Chodząc późnym wieczorem po brzegu morza samotnie, nagle noga weszła mi między jakiś stary pieniek i wykrzywiłam nogę. Upadłam na ziemię, ohydnie to wyglądało. Czułam okropny ból, przez który brakowało mi oddechu przez dłuższą chwilę. Spostrzegłam pomiędzy drzewami nade mną jakiegoś chłopaka i od razu zaczęłam wołać o pomoc, machając rękoma by jakoś się wyróżnić. Wyróżnić - nikogo na plaży oprócz mnie i jego nie było. Chłopak ruszył w pościg w moją stronę i po chwili pomagał mi wyciągnąć delikatnie nogę z pieńka. Podeszliśmy do schodów i usiedliśmy. Rzuciłam chłopakowi w ręce swoją apteczkę i obejrzawszy moją nogę, zrobił mi staranny opatrunek. Po zawinięciu mi nogi, wstał ze schodów i podał mi swoją dłoń bym mogła wstać za nim. Chwyciłam ją bardzo mocno i wstałam cały czas przyglądając się jemu pięknym oczom.
- Jestem Justin - chłopak uśmiechnął się w moją stronę i wszedł na pierwszy schodek, po czym ponownie wysunął do mnie swoją dłoń.
- Lezli - odwzajemniłam uśmiech Justina i weszłam na schodek, kierując się na następne. Po chwili zagryzłam lekko dolną wargę ust i podniosłam jedną brew do góry. Kolega zachichotał aksamitnym głosem i nabrał powietrza z ciężkim odechnięciem. - Gdzie się wybierasz? - zapytałam, gdy moje obydwie nogi stanęły na ostatnim schodku.
- Pytanie dokąd ty idziesz. Wypada bym cię odprowadził. - Justin zarzucił swoją grzywką jak prawdziwy Adonis.
- Pokażę ci - ruszyłam szlakiem - Ile masz lat?
- 13. A ty? - po tych słowach miałam ochotę uciec przed siebie i zostawić go samego w tym lasku.
- 14. Co tu robisz? Jesteś z rodzicami? A może na koloni?
- Przyjechałem z kumplami i opiekunką - mamą jednego z kolegów. To samo pytanie kieruję do ciebie - uśmiech Justina sprawiał, że człowiek stawał się od razu bardziej szczęśliwy.
- Jestem tutaj z rodzicami i ciocią. Siedzieli na ganku i grali w karty, więc postanowiłam sama się przejść. - rozmowa z chłopakiem całkiem załagodziła ból nogi. Gdy doszliśmy do granicy domków, stanęłam przodem do kolegi. - To tutaj.
- Niesamowite. Co za zbieg okoliczności. - uśmiech na jego twarzy zrobił się jeszcze bardziej promienny. - A więc jeszcze się spotkamy. Ale się cieszę. Może przyszłabyś o jedenastej na gry? Będę na ciebie czekał z chłopakami. Będziesz? To wspaniale. Nara! - westchnęłam ciężko i widząc odchodzącego chłopaka, ruszyłam w stronę domku.
Od autorki: Boje się ogromnie. Nie wiem jak mi to wyszło.
Mam nadzieję, że na następny raz rozgrzejemy imprezę,
i będzie się lepiej wam czytało. < 3