Wraz z upływem lat coraz bardziej dostrzegalną wydaje się być dla mnie jedna kwestia...chodzi o to, że z reguły to wszyscy wiedzą lepiej niż ja sam, niż ludzie mi bliscy o tym co się dzieje u mnie i w moim otoczeniu.
Wychodzą na wierzch: brak akceptacji niektórych faktów, zgryźliwości i niedomówienia.
Po co?
Czy nie lepiej byłoby wstać z łóżka rano - szczęśliwym, myśląc o tym jaki to ten nowy dzień będzie zajebisty? MÓJ nowy dzień, a nie kogoś, kto tak naprawdę nie znajduje się w obrębie moich działań, mojego wzroku na co dzień.
Taka próba uszczęśliwienia i "doradzenia" na siłę...próba wciśnięcia ludziom rzeczy faktów, które nie istnieją i nigdy nie zaistnieją.
Skutki są różne. W chwili obecnej...głównie takie działania budzą śmiech, oraz coraz większą niechęć.
Ale są rzeczy, o których narazie nie ma co głośno mówić.
Najlepszą sytuacją będzie taka, w której to "myśliwy" stanie się ofiarą..
Miłego dnia...
Waszego dnia..
Mój nie powinien was obejść ^^