Nazajurz obudziłam się dość wcześnie, sama nie wiedząc, czy z wyspania, czy podekscytowania. Zegarek w telefonie wskazywał godzinę siódmą rano. Z dołu dobiegał cichy dźwięk włączonego telewizora, co oznaczało, że mój ojczym już był na nogach i pewnie pił poranną kawę. Odwróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy z nadzieją, że uda mi się jeszcze na chwilę zasnąć.
Poddałam się jednak po pół godzinie leżenia, bowiem w mojej głowie wciąż pojawiała się wizja dzisiejszego wyjścia z Maćkiem na spacer. Usiadłam więc na łóżku i wsunęłam klapki na nogi. Mama spała z siostrą w łózku obok, więc podniosłam się najciszej jak mogłam i zeszłam na dół.
Nie myliłam się. Ojczym siedział na kanapie i oglądał wiadomości na telewizorze. Obok siedział Kuba i kończył jeść śniadanie.
-Matko Meli - zwrócił się do mnie ojczym zdrobnieniem, którego zawsze używał - ty już na nogach? Co to się stało?
No tak, pomyślałam, przecież nie należałam do rannych ptaszków i moja godzina wstawania w wakacje to minimum dziesiąta.
-Wyspałam się. - rzuciłam do niego i sięgnęłam po kubek z suszarki. Zalałam sobie kawę z dzbanka, który stał na blacie i usiadłam koło ojczyma na kanapie.
-No niepodobne to do ciebie - spojrzał na mnie podejrzliwie, ale tylko wzruszyłam ramionami i pociągnęłam łyk kawy.
Siedzieliśmy tak we trójkę wgapiając się w telewizor. Maciek z Kubą zaczęli jakiś temat, jednak ja nie za bardzo ich słuchałam. Przyłapałam się za to na tym, że zaczęłam wymyślać jakieś kretyńskie teorie tego, co mogło się dzisiaj wydarzyć. Najbardziej bałam się tego, co chłopak zrobi, kiedy powiem mu prawdę o sobie. Momentalnie spociły mi się ręce ze zdenerwowania, więc czym prędzej dokończyłam swoją kawę i odstawiłam kubek na stół. Dawka kofeiny, którą sobie dostarczyłam zaczęła działać, bo poczułam się dość pobudzona, mimo wcześniejszego wstania z łóżka. Podeszłam do szafki kuchennej i wyciągnęłam miskę, do której wsypałam płatki i zalałam mlekiem. Stojąc tam zaczęłam powoli przeżuwać swoje śniadanie.
-Dzieciaki, dzisiaj wcześniej idziemy na plażę. Ma być super pogoda, więc trzeba pokorzystać - rzucił ojczym wstając z kanapy - idę zaraz obudzić Anę i się zbieramy. Dokończyłam swoje płatki i zajęłam łazienkę, by się ogarnąć. Zimny prysznic sprawił, że nieco się uspokoiłam. Umyłam zęby i nałożyłam na siebie - jak zawsze - pełny makijaż. Spojrzałam w lustro i poprawiłam nerwowo długie włosy zastanawiając się, czy zostawić je rozpuszczone, czy spięte. Stawiać na wygodę, czy na to, żeby ładnie wyglądać?
-Długo jeszcze?! - pukanie do drzwi sprowadziło mnie na ziemię. Mama zawsze się denerwowała, kiedy zajmowałam łazienkę zbyt długo.
-Już wychodzę! - krzyknęłam i przeczesałam szczotką włosy pozwalając, by opadły mi na ramiona. Ubrałam na siebie już wczoraj przygotowane ubranie, które składało się z krótkich spodenek w ciemnym kolorze i zieloną koszulkę na ramiączkach z dekoltem w serek. Wyszłam z łazienki, przed którą czekała już mama. Zlusrowała mnie z góry na dół i cmoknęła z wyraźną dezaprobatą.
-A ty co, wybierasz się na pokaz mody? - minęła się ze mną w drzwiach poprawiając swoje rude włosy.
-Bardzo śmieszne, przecież zawsze tak wyglądam. Znowu na mnie spojrzała i lekko się uśmiechnęła.
-No właśnie. Mogłabyś choć raz nie nakładać tej tapety. Bez niej wyglądasz dużo lepiej.
-Nie ma mowy - machnęłam ręką w jej kierunku - wyglądam jak dzieciak bez tej "tapety".
-Dzieciak, którym jesteś. - zaśmiała się w głos, a mi autentycznie zrobiło się trochę przykro.
Sama już nie wiedziałam co mam myśleć. Momentalnie zwątpiłam w samą siebie, ufać Darii w to co mówiła, czy jednak prawdą było to, co właśnie powiedziała mi mama? Naprawdę w jej oczach wciąż byłam tylko dzieciakiem? Jednak z tyłu głowy wciąż pozostawała ta otoczka pewności siebie po wczorajszej rozmowie z koleżanką.
Odwróciłam się na pięcie zostawiając mamę w spokoju i wyszłam na taras, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i oczyścić się z nurtujących myśli.
Szukaliśmy dobrego miejsca na rozibicie parawanu na wschodniej części plaży. Ojczymowi spodobała się wizja chodzenia w te rejony po wczorajszej rozmowie z Maćkiem, który udzielił nam rady, by właśnie tam się udać, bo jest mniej ludzi. Nie mylił się. Rozłożyliśmy koc niedaleko głównego ( i jedynego ) zejścia, ale nie na tyle blisko, by zwracać na nie uwagę. Wspaniale, pomyślałam.
Maciek z Kubą ustawiali parawan, a mama w tym czasie smarowała plecy mojej młodszej siostrze, która rwała się już do wody z łopatką w jednej ręce. Ja również posmarowałam sobie ramiona i nos, które były najbardziej podatne na spalenie słońcem. Chwilę później mama posmarowała mi również plecy, a ja położyłam się na kocu, założyłam okulary przeciwsłoneczne i pogrążyłam się w mojej ulubionej książce. Starałam się z całych sił na niej skupić i nie okazywać zdenerwowania. Na szczęście było dosyć gorąco, więc moje spocone dłonie mogłam usprawiedliwić wysoką temperaturą. Mimo ciekawej lektury co i raz spoglądałam na komórkę.
Dziesiąta trzydzieści... trzydzieści pięć... czterdzieści...
-Melisa, nie idziesz do wody? - mama również była pogrążona w lekturze. To było jej ulubione zajęcie, a w domu mieliśmy chyba 5 biblioteczek zapełnionych jej książkami.
-Jakoś dzisiaj nie mam ochoty. - za nic nie chciałam, aby fale zmyły mój perfekcyjny makijaż, a wiatr rozwiał włosy we wszystkie strony świata.
-Jak chcesz. - wróciła do lektury, a ja odetchnęłam ciesząc się, że nie muszę kontynuować tej rozmowy.
Minęła jedenasta, a telefon nadal milczał. Porzuciłam czytanie, bo i tak nie mogłam się skupić i obróciłam na plecy, aby nieco opalić blade nogi. Zarzuciłam czapkę na głowę, żeby nie przygrzało mnie słońce. Leżałam tak z pół godziny, kiedy nagle usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości. Telefon chwyciłam w mniej niż pół sekundy, co było błędem, bo zwróciłam uwagę mamy, która spoglądała na mnie pytająco.
"Ruszam w stronę plaży. Jesteś gotowa na przechadzkę?"
Uśmiechnęłam się do telefonu, i zaczęłam stukać wiadomość zwrotną.
"Jasne. Za pięć minut pod zejściem?"
Wiadomość się wysłała, więc odchrząknęłam i założyłam na siebie koszulkę.
-Idę się przejść. - rzuciłam i wstałam pospiesznie. Chciałam się zmyć zanim mama cokolwiek powie, jednak była szybsza od błyskawicy.
-Tylko wróć jak będziemy szli na obiad. Tak koło czternastej lub piętnastej.
-Ok. Daj znać. - wskazałam na telefon i ruszyłam w umówione miejsce.
Inni zdjęcia: Zamek Czocha purpleblaackSparta 2praga - Opava wroclawianinMalina lepionkaSikora bogatka slaw300Troska. rainbowheroineNie ma Ciebie rainbowheroine‘Nie chciała się zgodz martawinkel9 / 03 / 25 xheroineemogirlx1407 akcentovaTurkusowo, fioletowo i w Pumie xavekittyx