I w pewnej chwili kończy się eden, a na jego miejsce przychodzi opuszczona głowa, nieuważne dłonie i smutne spojrzenie.
Nieumiejętność pomocy, bezsilność.
Przestajesz mi wierzyć.
Nie chcesz mi wierzyć.
Nie jestem dość dobra, by z tak daleka udowodnić Ci nieprawdziwość słów, w które wierzysz.
Twoich słów wepchniętych w usta innych.
Twój śmiech jest moim szczęściem.
Nie chcę być już smutna.