Nie dodawałam notki kilka dni, bo po co? Co.. miałam co dzień pisać, że zawaliłam? Miałam pisać, że się nie udało? Miałam chwalić się ile to kalorii wpierdoliłam? Nie. Nie chciałam. Ale nie tylko dlatego. Ostatnio dużo, dużoo płakałam. Oglądam Skinsów i rzucają mi się do głowy różne refleksje, które wywołują niekontrolowane ataki płaczu. Na prawdę niekontrolowane. Po prostu siedziałam i płakałam. Gdy już przestałam i chciałam iść do łazienki - nie mogłam. Zawroty głowy. Chciałam chwilę przerwy po prostu. A poza tym, nie chciałam pisać, że znów się przeczyszczałam. Wczoraj jedynie tego nie zrobiłam. Ale się od chuja nażrałam i nie dość, że dręczyły mnie kurewskie wyrzuty sumienia, to jeszcze ledwo co żyłam, bo było mi niedobrze. Tak - jestem chora. Mam bulimię. Trudno. Przejdzie mi. Chyba. Musi mi przejść.
Dziś preferuję pół głodówkę.
Zjem jedynie trochę makaronu z serem, czy z czymś tam.
I nie będę się przeczyszczać. Baa, nie będę bo nie mam leków. A nie potrafię zmusić się do wymiotów. Mój organizm jest jakoś odporny na to. Grr.
Dobra, nie będę wam przynudzać.
Idę dalej oglądać Skinsów, potem poczytam książkę *.* a potem chyba posprzątam, poćwiczę itd. Będę po prostu walczyć z kaloriami od 13 do 17. Oo.
Trzymajcie się ;*