Czuję się fatalnie.. czuję się źle.. czuję się do niczego. Czuję złość, czuję furię ale i bezsilność oraz bezradność. Było tak pięknie.. nie tyle co z bilansem, co ogólnie. Moment... co ja pierdole?! Nie było pięknie. Łudziłam się tylko, że jest fajnie, a z X. z spotkania na spotkanie było gorzej i gorzej.. Ale ja głupia, ale ja naiwna, ale ja zapatrzona w niego nie zwracałam na to uwagi, bo po co. Przecież jak się spotykamy to coś musi znaczyć. Chuja znaczy i chuja masz z tego głupia dziewczynko pozbawiona rozumu. Ot co. Yhm -.-" Skończmy o Nim. Nie porywajmy się z motyką na słońce. Nie żyjmy złudzeniami. Przejrzyjmy na oczy.
No ale nie tylko z tym jesy źle. Znów była dyskusja o beirzmowaniu. Mam je dopiero za rok, ale nie chcę. Nie wierzę w tego całego chuja zwanego bogiem. To jest bezpodstawne. A w rzeczy bezpodstawne nie wierze.
No ale to jest standardem... gorzej było dziś. Byłam u babci. Zarwałam trochę nocy, więc wstałam przed 12. Od razu na obiad. Zjadłam. Max. 250 kcal. Potem zjadłąm ryż preparowany kakaowy. Max 150 kcal. I manadrynkę, ale mniejsza o to. I ptasie mleczko jedno. 50 kcal. Okej. 450 kcal. Ładnie, ładnie. Do czasu. O 18 była wielka afera, że ja muszę jeść. Kurwa, cieszę się, że potrafię powstrzymać się od płaczu, bo kiepsko by było. 2 kotlety... ta jasne, nie zjadłam. Zjadłam pół kotleta i trzy ogóki i rzuciłąm talerzem. Kurwa.... widziała ta stara szmata moją minę przy jedzeniu. Tak bardzo jej się podoba moje cierpienie? Bo jak tak to ja kurwa mogę pokazać swoje rączki ^^ mogę pokazać moje blizny.... a jak dadzą żyletkę to mogę im nawet zaprezentować proces powstawania ich. Kurwa. Oczywiście wzięłąm Radirex, bo co. 2 tabletki. Wczoraj też wzięłam 2 i mnie przeczyściło. Chciałam dziś wziąć 4, tak na złość wszystkim, tak żeby pocierpieć, ale zrezygnowałam. Po dwóch mnie brzuch napierdala a co by było wtedy. Wolę na razie nie ryzykować.. na razie. Może wezmę najwyżej jeszcze jedną. Po trzech talb. wziętych nie w jednym czasie nic wielkiego mi nie będzie.
Uhm.. mam dość.
Zawalam z cćwiczeniami ciągle.
Nie mam czasu, ani motywacji.
Nie mam nic.