Posłuchaj, chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd
Chodź ze mną by sens nadać życia krokom
Ze mną ku słońcu, może gdzieś nad przepaść ze mną
Po szczęście albo po szaleństwo w ciemność ze mną
Marsz długi jak mało, marsz niemal w nieskończoność
Za ręce by razem iść ku losowi nawet spłonąć
Chociaż na chwilę pomóż mi iść nie będzie lekko
Tą drogą cierni może ku krawędzie chodź ze mną
Do obiecanej ziemi wierzę, że ten marsz coś zmieni
Idź, idź...i nawet pod wiatr idź ze mną
By w przyszłość bezczelnie patrzeć
Wyciągnąć środkowe palce chodź za mną
chodź ze mną choć nic nie mogę Ci obiecać
Na fart nie ma co czekać uwierz w to
I chodź choc nie znam celu drogi uczyń to
Sam dla siebie zmień coś
Podnieś pierwszy raz w życiu rękę
I chodź ze mną gdzieś sam nie wiem dokąd jeszcze
Weź moją dłoń uwierz mi odrzuć swój strach
Chodź ze mną gdzieś nawet na drugą stronę lustra
Uwierz mi widziałem tamten świat, jest piękny
To nasze przeznaczenie choć obaj jesteśmy ślepi
Raz w życiu rzucić wszystko
Chodźmy do światła by wygrać lepszą przyszłość
Chodź powoli jak dziecko po omacku w ciemność
Naszych grzechów by spojrzeć prosto w oczy diabłu
W meduzę naszych pożądań by stać się kamieniem
Nie boisz się przecież życie jest sennym marzeniem
Idź śmiało na przód po co strach masz na przód a wróg
By owoc z drzewa urwał w twarz zaśmiać się światu
Tak donośnie bezczelnie raz odrzucić kanon, reguły
Lecz świadomie by czystym obudzić się rano
Ten świat nie ma sumienia, ten świat nie chce się zmieniać
On swoje dzieci zjada by karmić swoje pragnienia
Jeśli zapragniesz znowu uciec zawołaj mnie a będę
Ruszymy gdzieś choć sam nie wiem dokąd jeszcze
( Obudź mnie...)
Chce lecieć jak na skrzydłach wolności nad ziemią
Chce lecieć nad światem życie zostawić pode mną
Swój strach, łzy troski by promień światła ogrzał
Serce, które zwątpiło w istnienie dobra
Ulecieć ponad wszystko prosto w objęcia aniołów
Lub spłonąć na popiół w jago litości ogniu
Odzyskać wiarę straconą odzyskać radość
By móc w spokoju odejść , spokojnie na zawsze zasnąć