czas gna do przodu, wszystko się zmienia. nic nowego, myśl godna Coehlo. jak widać, nawet Emo-Uchy zmienił nieco swe preferencje i styl bycia.
płynnie (o, jaki subtelny dowcip - "płynnie") przechodząc ze stanu snu do stanu upojenia, zatracając kolejne dni w kartach książek coraz bardziej opuszczając siebie, przestaję momentami sam siebie poznawać. sytuacje, odczucia, własne reakcje na pewne rzeczy mojej własnej osoby mocno mnie zadziwiają. jak mogłem stać się tak nieczuły, egoistyczny i zimny? gdzieś coś zgubiłem, nie wiem gdzie. najgorsze, że nie mam nawet ochoty tego szukać. pan stagnacji, domator ciemności, fanatyk nihilizmu i mizantropii. wszystko tak cudownie traci znaczenie, tak bardzo tego chciałem.