Użytkownik usunięty
ano jednak jade, zrezygnowałąm z woodstocku na ter okolocznosc :) ale na pewno bedzie swietnie :) nie moge, nie moge , nie moge sie doczekać :)
O sobie: Tak.. to było jakieś 15 lat temu..
Zaczęło się pewnego 25 marca 1992 roku..
Jak każdego dnia dostałem wezwanie od starszego szeregowego i stawiłem się punktualnie przy transporterze skąd ruszyliśmy na misję ‘szpital’. Misja tak samo nie skomplikowana jak jej tytuł. Cel: dotrzeć do szpitala, co udało się nadzwyczaj łatwo. Pierwszym krokiem było skontaktowanie się z informatorami ZUAA. Niestety co się potem okazało, informatorzy zostali porwani przez tramwajowe dziury czasoprzestrzenne w wyniku czego spóźnili się oni o równe 28 minut czasu chrzanowskiego. Informatorzy przekazali nam dalsze informacje na temat misji. Okazało się, że nie będzie ona taka prosta, gdyż kolejnym celem była rozpustna i przepastna, odległa stacja Shell , gdzie nomen omen zły Belzebub za ladą zbierał 4,50 za każdy browar. Po nabyciu niezbędnego ekwipunku za równowartość 18 złotych, wyruszyliśmy podbić kolejny cel, gdzie miała nastąpić wymiana informacji pomiędzy nami a informatorami. To co usłyszeliśmy przeszyło nasze stalowe nerwy niczym kornik panel podłogową. Trudno było pogodzić się z faktami. Któż mógłby się spodziewać, że 7+3 = 45, że zapałki bez siarki się nie palą, a deczko z logiem Warki dzieli się na niebagatelną ilość 349 985 sztuk. Wymieniono także kilka luźnych uwag dot. Obwodu klatki piersiowej jaką dysponowała informatorka o kryptonimie Tereska. Po omówieniu najważniejszych kwestii, na znak zakończenia dysputy, schowaliśmy z porucznikiem rytualny kawałek drewna w podręcznym ekwipunku sierżant Tereski , po czym udaliśmy się dobrowolnie do zaprzyjaźnionego tureckiego specjalisty od zaopatrzenia niejakiego Hasana Kebaba Tutajdaja.
Spotkaliśmy tam starszego poborowego Matisona. Po uzupełnieniu braków w ekwipunku udaliśmy się do transportera. Przy jego pomocy opuściliśmy zajmowaną czasoprzestrzeń , kierując się w dalszym ciągu do celu ostatecznego i wcześniejszej bazy. Przed dotarciem do niej pożegnaliśmy rytualnie jednego z informatorów, który pozostał przy konsumpcji ekwipunku. W bazie pożegnaliśmy poborowego Matisona, który skończył misję tak prędko jak ją zaczął. Teraz pozostało kierować się do celu ostatecznego, jednak tutaj nastąpił ten charakterystyczny ‘boom’ jak w każdej podobnej bajce. Kierowca transportera wywiózł nas niespodziewanie w czeluście terenów byłych kombatantów. Stamtąd udaliśmy się pieszo w kierunku celu. Po drodze spotkaliśmy informatorki od starych misji : Patkę pseudonim Stępień i Olę pseudonim Patka. Po ich eskorcie minęliśmy jeszcze bazę towarowo-wyrzutową i starego kombatanta Marcina vel Siwy Dym. Po krótkiej konwersacji udaliśmy się torem przerzutowym , później transporterem lądowym i piechto nogiem dotarliśmy do celu ostatecznego. Przybyliśmy idealnie na czas, gdyż małego właśnie deportowano do czasoprzestrzennego inkubatora. Na imię dostał Kamil, ale po dwóch dniach jednak ujawnił swoje prawdziwe oblicze (a raczej go nie ujawnił, bo go nie miał) i został nazwany potocznie Klaudią. Imię to nosi aż do dnia dzisiejszego. Ponadto dziewczynka już od początku wykazywała niebywałą inteligencję, potwierdzając ją zastąpieniem prostego słowa ‘mama’ jakże trudnym i skomplikowanym ‘kukułka’. Zjadała z chęcią wszystko co dało się przeżuć. Najbardziej smakowały i smakują jej naleśniki z serem niezastąpionej babci Wery. Stąd też rosła raczej wszerz a nie w górę. Lubiła zabawy w ‘basen’ do dnia, w którym po skoku z łóżka rozcięła łuk brwiowy. Posiadała i posiada również wiele innych wspaniałych cech, o których mówić nie lubi, z prostego powodu, aby nie wyjść na ‘zarozumialską’.
Trzeba po prostu dostąpić zaszczytu i ją poznać osobiście. Telefon komórkowy posiada , łączę internetowe także więc nie ma problemów z kontaktowaniem się z nią. Wystarczy tylko ładnie poprosić o numery kontaktowe.
Wynik operacji:
Misja zakończona powodzeniem.