znów długa przerwa w pisaniu, przepraszam, nie mam pojęcia czemu tak rzadko tu teraz jestem. stoję w miejscu, z osiągniętym celem 48kg. chcę zejść do 45, chodziaż jest coraz ciężej i powoli mam dość całej tej huśtawki nastrojów, ciągłego myślenia o niejedzeniu. dzisiaj rano zrobiłam sobie kaszkę z malinami z torebki, nie zdążyłam zjeść całej, więc licze jakieś 150kcal. w szkole na szczęście nic, tylko woda. potem wróciłam do domu i ofc podjadłam trochę za dużo musli, ale udało mi się uniknąć obiadu, więc w bilansie jest tylko śniadanie i te płatki.
wczoraj oglądałam 'rozmowy w toku', gośćmi były dziewczyny z anoreksją. stwierdziłam, że nieco utożsamiam się z jedną pod względem nawyków żywieniowych, kurwa. wstrząsnęło mnie nieco, ale i tak z nami nie jest aż tak źle, gdy usłyszałam że niektóre z nich przegotowywały wodę mineralną, po to, by usunąć z niej minerały, bały się przytyć po herbacie, a na koniec brały 15 saszetek senesu... kurwa, naprawdę nie wiem co powiedzieć.
abbey lee<3