Moja lodówka po dzisiejszych zakupach. Ostatnio staram się nie kupować za dużo, mam tendencję do zapełniania lodówki po brzegi, a potem mam problem ze zjedzeniem wszystkiego na czas. Od góry: 6 opakowań winogrom, maliny, jogurt kokosowy (kupiłam go po raz pierwszy, ostatnio próbowałam naturalnego sojowego, był dośc dziwny w smaku, słodki. Ogólnie średnio mi podchodzą tego typu "nabiałowe" rzeczy, ale potrzebowałam jogurtu do sałaty, bo chciałam zrobić tak jak zawsze robiła moja mama, a ten pewnie użyję do jakiegoś sosu). Dalej w granku mam bigos, który zrobiłam po raz pierwszy w życiu, kwaśny jak cholera, ale po 2 dniach leżakowania jest w porzo. Potem 4 opakowania orzechów (moje ulubione to prażone pecan, jem je codziennie xD), tofu i hummus. Niżej mam sałaty, pomidory i pasatę, w kartonowym pudełku są daktyle, a pod pomidorami mam wegański ser żółty, który wzięłam z ciekawości na spróbowanie, ale jet ohydny! Urwałam sobie kawałeczek i wyplułam, bo nie dało się tego przełknąć. Mam zamiar spróbować zrobim z nim tosty, bo może w tedy będzie zjadliwy, ale nie mieli dzis w sklepie mojego chleba :/ W szufladzie mam awokado, pieczarki, pekińską, cukinię, kapustę kiszoną i marchewki. Owoce trzymam poza lodówką (za wyjątkiem winogron, które kupuję tak dużo, że wolę je trzymać w chłodzie, aby przetrwały mi cały tydzień).
Kupiłam dziś też lody Ben & Jerry, bo był nowy smak w sklepie!! Hooked on you tak się nazywa, no ciekawa jestem, choć nic nie pobije Peanut Butter Cup, ale one są tylko w jednym sklepie, do którego nigdy nie jeżdżę, a specjalnie po lody mi sie nie chce.
Dziś od znajomego dowiedziałam się o sklepie, nie tak daleko ode mnie, w którym jest podobno wszystko i są produkty, których się nie kupi w żadnym innym markecie! :O Oprócz tego mają ogromny grocery store z warzywami i owocami, wszystko świeże. Noooo to teraz mam przerąbane, precież jak ja tam pójdę, to przepadnę całkiem, a raczej mój portfel xD Bedą jaja.
Podczas gdy stałam w kolejce do kasy, pare osób przede mną był pan, któremu brakło na zakupy, więc zaczął po kolei rezygnować w pewnych produktów, odłożył kawę, soki, ciastka i mango. W końcu zapłacił i zajrzawszy do portfela poprosił jeszcze o to mango. Grosz do grosza i jakoś mu starczyło. Gdy wychodziłam z tego sklepu to ten pan jeszcze był w środku i się pakował i od razu zaczął jeśc to mango, tak ze skórą jak jabłko. Jakoś tak żal mi się go zrobiło i w sumie miałam już mu dać jakieś pieniądze, ale powstrzymałam się. Nie znam histori tego człowieka, nie wiem w jakiej jest sytuacji, jak żyje co potrzebuje. Nie wiem, coś mnie po prostu powstrzymało. Ale uświadomiłam sobie jakie rajskie mam życie. Bo ja, tego samego dnia, w poprzednim sklepie kupiłam sześć sztuk mango bez zastanowienia, a ten pan musiał wyciągać ostatnie centy, żeby dostać jedno sztukę.
P.S. to moje ulubione tango: https://www.youtube.com/watch?v=iNfP9X22Z4c