Rozczochrana taka. To z czasów, kiedy cyganiłam w pewien listopadowy wieczór.
ThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomasThomas
Stałam w czwartym rzędzie, nawet nie popatrzył na nikogo spoza pierwszego, już nie mówiąc o obdarzeniu czarującym uśmiechem ;_;
Ale nieważne, pozamiatał jak zawsze!
<tak, dalej jaram się sylwestrem>
Moja kreatywność jest na wyczerpaniu. Założyłam sobie, że dzisiaj skończę pisać Odysejowy scenariusz, i co?
Cóż, musieli mnie we Wrocławiu poturbować mocniej niż myślałam, skoro wymyśliłam coś tak durnego.
Będzie dobrze jeśli go do piątku skończę. Pomysły są, ale żeby to przelać na papier i ładnie ubrać w dialogi to już co innego.
"jestem cywilizowanym człowiekiem, nie wierzę w duchy" jako najśmieszniejsze ostatnio zasłyszane zdanie
Bo przecież duchy to bajka. Nie to, co taki Kościół, na przykład. Kościół, nie Bóg, co by jasne było. Dla mnie podążanie ścieżką Kościoła a ścieżką Boga to dwa zupełnie przeciwne kierunki.
Kazania księży to coś wspaniałego. Najlepsze są te o homoseksualistach, gender i innowiercach oraz te, w których wierni dostają zjebę z góry na dół, ot tak, dla zasady (zasłyszane, dodam, w Świebodzicach, 11 listopada. W końcu gender i pedały mają tyle wspólnego ze Świętem Niepodległości <3). Kościół taki tolerancyjny, taki pełen miłości, taki dobry, taki otwarty.
Biskup, który powinien dawno gnić za kratami za zrujnowanie życia młodym chłopakom, zasiada w komisji do spraw pedofilii. To jest kurwa szczyt bezczelności. A jego ofiary? Co, jakie ofiary? To jakieś były? Jedyną ofiarą był biskup, źli ludzie go bezpodstawnie obwiniają!
Ksiądz, który głosi z ambony, że za pedofilię odpowiedzialny jest gender. Gdybyś, ciulu garbaty, raczył zapoznać się ze znaczeniem iście diabelskiego przecież gender, to nie pieprzyłbyś takich bzdur. Jak tak fikasz w tej ambonie, to porusz temat pedofilii wśród księży.
Ksiądz, który nie dopuścił do rocznicy komunii świętej niepełnosprawnej dziewczynki, bo opuściła ponad połowę spotkań w kościele. Nie muszę chyba opisywać, jak to dziecko się teraz czuje.
Ksiądz, który wywiesza na drzwiach kościoła listę z nazwiskami parafian, obok których widnieje kwota, jaką dali księdzu 'na potrzeby kościoła' podczas wizyty duszpasterskiej.
Ksiądz, który na mszy rozpoczynającej rok szkolny robi dzieciom zjebę z góry na dół za to, że na korki chodzą. Bo jego zdaniem, to jest wstyd i hańba. Ten, kto chodzi na korepetycje, to ostatni jełop i bezmózgi idiota.
Ksiądz, który wie wszystko i najlepiej o rodzinie, chociaż sam takowej nie posiada. Nie ma dzieci, nie wie, jak to jest przeżywać okres buntu swoich pociech, jak to jest nie potrafić pomóc dziecku wytłumaczyć czegoś do szkoły, jak to jest pokłócić się z żoną, jak to jest mieć przemoc w rodzinie.(no, chyba, że takiej doświadczył za młodu). Cudowne, kościelne prawo, według którego do końca życia kobieta powinna tkwić z mężem skurwysynem i moczymordą. Tak tak, Bóg na pewno tego chce!
Idziesz na spowiedź i wstydzisz się mówić o swoich 'niecnych' czynach, a spowiada cię człowiek, który ma więcej na sumieniu niż ty.
Nie mówię oczywiście o wszystkich duchownych. Są wyjątki, jak np. ksiądz Krzysztof, o którym tu kiedyś wspominałam, czy cudowny młody kleryk, który przyjechał na rekolekcje i mówił o Bogu tak pięknie, że trafiał w samo serducho. Te wyjątki to jednak za mała liczba.
Ehkm, nie miałam zamiaru pisać notki o polskich duchownych, tak jakoś wyszło. No, ale tak jak mówi ks. Lemański - dopóki nie wymrze stara kościelna wartswa i do głosu nie zostaną dopuszczeni młodzi, dopóty nie ma co liczyć na poprawę.
Bóg = miłość
Kościół =/= miłość
Wniosek: Kościół =/= Bóg
Zmienię temat i powiem, że od przyszłego czwartku startuje drugi sezon mojej radiowej audycji
Nowe odcinki, będzie promo do końca tego tygodnia, lepszy montaż, pełen profesjonalizm, wow, och i ach
W studiu remont, jak skończymy to nikt nie pozna!
A ja wrcam do lektury książki, która ma odmienić moje spojrzenie na świat, choć jak na razie nie wstrząsnęłą mną za bardzo. Płakałam przy niej ze śmiechu i ze wzruszenia, owszem, ale dalej czekam na petardę.
No nic, Panie Kossakowski, ja wciąż w tę książkę wierzę. Na pewno jest świetnym uzupełnieniem programu, tu akurat nie ma co gadać.
Niestety przez "Na granicy zmysłów", zamiast czytać o trasporcie wody w roślinie, programie twórczym Leopolda Staffa czy reakcjach chemicznych węglowodorów aromatycznych czytam o wyczynach Aleistera Crowleya, sigilach, języku enochiańskim, Zakonie Srebrnej Gwiazdy i ziołolecznictwie.
Świetnie.
O, no i Batman, oczywiście. Batmana mogę chociaż użyć jako kontekstu maturalnego. <chociaż Batsy to znacznie więcej>
Z serii: dlaczego Batman jest inspiracją
Każdy człowiek ma w sobie wewnętrznego potwora.
Bruce Wayne zdaje sobie sprawę z jego posiadania. Nie zaprzecza, nie wypiera się go, nie ucieka od problemu. Jest świadomy.
Bruce Wayne ma w sobie tyle odwagi, cierpliwości i wytrzymałości, by stawić czoło tkwiącemu w nim mrokowi.
Nieustannie z nim walczy, nie pozwala mu dojść do głosu. Wydobywa z siebie to, co najlepsze, i oferuje to światu.
Całkowicie bezinteresownie.
Niech mi ktoś powie, że Batman to bajka dla małych dzieci.
Gówno, Spider-Man może takową być, ale nie Batman.
A teraz idę posłuchać jakże satanistycznej muzyki
żadna dusza nigdy nie zniewoli mojej
Gdy nad miastem zapada noc
Wtedy ja powstaję
Przez mrok zakradam się do ciebie
Patrzę na ciebie, gdy śpisz
Lordi moją miłością nieprzerwanie od III klasy szkoły podstawowej <3
Tak długaśny wpis jest wynagrodzeniem dla tych, którzy tu zaglądali mimo mojej dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugiej nieobecności
(na serio, uśmiałam się jak zobaczyłam, że wciąż są jakieś wyświetlenia :D)