mój mąż twierdzi że to zdjęcie to cała ja, roztrzepana, nieuporządkowana, ale tryumfująca na szczycie!
królowa życia.
oglądam zdjęcia już setny raz i za każdym razem się śmieję i płaczę na przemian
dopiero zobaczyłam jak to wszystko wyglądało, jak widzieli nas inni, jaka byłam wtedy szczęśliwa. kuuuu.... jakie to było uczucie! a najśmieszniejsze jest to że na każdym zdjęciu, przepraszm fotografii (!) to widać.
już wiem dlaczego ślubne zdjęcia są takie ładne, bo szczęśliwi ludzie są ładni.
i gdyby nie fakt że mieszkam z ludźmi z którymi mieszkać nie powinnam, a przez których nie mogę się poczuć prawdziwą żoną to by było zajebiście!
i co ja mam teraz zrobić!
mieszkać tu i dalej oszczędzać na swoje? a potrwać to może nawet i rok!
czy mieć w dupie oszczędzanie i wynajmowac lokal?
szkoda że nie jestem tak mało odpowiedzialne jak bym chciała! przez to cierpię ja, moje ego i mój mąż!