Tydzień...
tylko tydzień i aż tydzień mojego panieństwa...
trochę jest tego do załatwiania, szczerze? jest tego ogrom!
i jeszcze jedno... jest to bez sensu, bo w tym wszystkim bardzo ciężko jest pamiętać, że my mamy sobie przysięgać miłość, wierność i uczciwość. Narazie wygląda to jak przygotowywanie imprezy, trochę większej imprezy. A jeszcze trudniej jest pamiętać o tym wszystkim gdy z każdej strony (na pierwszym miejscu ze strony kościoła) tej uczciwości nie ma. I nie będę się tu rozczulała, ale decydując się na ślub w kościele miałam nieco inne wyobrażenie. teraz prawdę mówiąc sądzę, że to wszystko, te nagonki na śluby kościelne, są tylko po to żeby wyłudzić kasę. No ale... Najważniejsze, że ja i G. wiemy po co to robimy...
To takie proste - będzie mógł mnie sobie od podatku odpisać ;)