Wszystko w porzadku, spokoj na zewnatrz i od srodka.. i nagle o chuj wie jakiej porze otwieram oczy i jebane deja vu.
Sni mi sie jak płacze a ja siedze z boku ale juz nie dotykam nawet.. i wspominam te dni kiedy rozjebalbym to wszystko i tego kto byl winien kazdej kropli z jej twarzy.. baran z krwi i kosci.
I pospane..
Nie wiem, to wszystko napewno nie ma zrodła w glowie, bo choc wiem ze jej te 4 miesiace pojechało jak dla mnie ze 2 lata to i tak bez zadnej mojej intencji co chwile cos przywoluje mi pamiec o niej..
Ale to nic, przywykłem juz do tego jak chory czlowiek do swojej padaczki..