... jestem facetem, choc niektorzy twierdza ze juz starym to ciagle szczeniece mam myslenie.. jak kogos lubie i mnie olewa to mu mowie ze jest chujem.. potem zaluje.. w brode sobie pluje..
.. Pojebajebany gnoj
A ona ?? Codziennie skladam kwiaty na jej grobie i siedze po pracy myslac o tym jak cudownie bylo jak byla. Dzis, wczoraj i ostatnimi czasy odzywa sie do mnie twor jedynie majacy mnie gleboko w dupie, pewnie dlatego ze ciagle krzycze ze nie chce jej znac... moze dlatego ze kazdy okaz jej "wyjebania" dalej jest dla mnie szokiem.. i rzucam sie jak wsza krzyczac "NIE !"
Nigdy nie chcialem zebysmy zaliczyli az tak marny upadek.. szukam swojej winy w tym i nie widze.
Krzyk rozpaczy to nie wina.. to efekt uboczny.
Szkoda.. jeszcze czasami siedze i mysle ze jakby tak wciagnac powietrze i te wszystkie slowa straszne i ten czas razem z nimi i w tamtym momencie moc zrobic cos.. tylko nawet dzis nie wiem co.
Akceptuje mysl jedynie ze poprostu nie znacze nic dla kogos kto jest dla mnie wszystkim.. albo poprostu robi wszystko zebym tak myslal zeby jej bylo lepiej.. moze.
Choc pare razy rozmawialismy to i tak wiem ze od miesiaca nie zamienilismy ani slowa.. bo ani ona nie rozmawiala naprawde ze mna.. ani ja naprawde z nia. My to byly inne osoby.. ktokolwiek widzial ktokolwiek wie.
I chodz mam w sercu tyle zalu i zlosci, choc chwilami meska duma krzyczy we mnie zeby cierpiala tak samo jak ja, uspokajam sie.. nie umiem Jej nienawidziec. Nie chce.. chocby najokrutniejsza byla na swiecie. To jest chyba ta dojzalosc wynikajaca z wieku...
Mowia ze trzeba walczyc do konca jak sie czegos bardzo chce... mowia